Mieszkańcy luksusowej hamburskiej dzielnicy Blankenese (położonej nad Łabą) wyjątkowo ostro sprzeciwiają się ulokowaniu w ich pobliżu kilkuset uchodźców. Lokalne władze przyznają, że nie spodziewały się takiego obywatelskiego oporu. Zarówno Hamburczycy jak i urzędnicy pokazali swoje prawdziwe oblicza, w pierwszym przypadku uchodźcy są mile widziani … ale nie w naszym domu, w drugim pokazano jak instrumentalnie można wykorzystywać nawet ekologię, mianowicie w tym wypadku w konfrontacji z potrzebami uchodźców, walka o ochronę środowiska staje się nieistotna.
Władze znanej ekskluzywnej hamburskiej dzielnicy Blankenese wypełniając postanowienie burmistrza miasta, wyrazili zgodę na to, aby w ich dzielnicy, przy ulicy Bjoernsonweg, niedaleko willowego osiedla położonego w strzeżonym prawem rezerwacie przyrody (Naturschutzgebiet) nad Łabą, obok słynnego pola golfowego Falkenstein, wybudowano kilka pawilonów, gdzie zamieszkałoby około 200 imigrantów oraz bezdomnych. Budowa pawilonów miała rozpocząć się w tym roku.
Mieszkańcy nie chcą imigrantów.
Od samego początku przeciwko tej decyzji protestują okoliczni mieszkańcy, którzy w wielu pismach do władz dzielnicy twierdzą, że zbyt duża liczba uchodźców, którą narzucają im władze hamburskiego senatu jest nie do zaakceptowania. Ich zdaniem tylu imigrantów zamiast się integrować, będzie jedynie zagrożeniem dla bezpieczeństwa okolicy. W sukurs mieszkańcom przyszła ekologia, bowiem okazało się, że aby rozpocząć budowę należy wyciąć około pięćdziesiąt zdrowych i dużych drzew. Nie jest to takie proste, bowiem teren leży w specjalnie chronionym prawnie obszarze rezerwatu przyrody.
Tego się nikt nie spodziewał.
Pomimo tego, że drzewa leżą w strzeżonym prawnie Rezerwacie Przyrody postanowiono je wyciąć. Jednak napotkano pierwsze przeszkody. Zaczęli działać mieszkańcy. Najpierw w tajemniczy sposób ukradziono pracownicy odpowiedzialnej za zaznaczenie do wycinki drzew specjalny spray. Później gdy udało się zaznaczyć pierwsze 42 drzewa przeznaczone do wycięcia, aby uzyskać teren pod budowę pawilonów dla uchodźców, doszło do kolejnego incydentu. Jakież było zdziwienie ekipy drwali, gdy po przyjeździe zastali teren zablokowany przez dziesiątki osobowych samochodów należących do okolicznych mieszkańców. W ten sposób miejscowi skutecznie zablokowali rozpoczęcie prac budowy mieszkań dla uchodźców. W sukurs mieszkańcom przyszli ekolodzy i biolodzy stwierdzając, że wycinając zaznaczone drzewa następi degradacja naturalnego środowiska, gdzie mają schronienie liczne gatunki zwierząt.
Ekolodzy kontra władza.
Lokalna władza twierdzi, że już w 2013 roku uzyskała specjalne pozwolenia od hamburskiego urzędu ochrony środowiska na rozpoczęcie prac budowlanych, więc wszystko jest zgodne z prawem. Mieszkańcy żądają nowych ocen ekologicznych z powołaniem niezależnych biologów, bowiem sugerują, iż dotychczasowe pozwolenia zostały wydane zgodnie z obowiązującą w urzędach poprawnością polityczną dotyczącą niemieckiej polityki imigracyjnej. Sprawa trafiła do sądu administracyjnego, który na razie wstrzymał prace.
Ta akcja nas zaskoczyła.
Szefowa dzielnicy Altona, (do której administracyjnie należy Blankenese) Liane Melzer, która broni decyzji urzędników o przyjmowaniu uchodźców, przyznała, że determinacja mieszkańców była dla wszystkich dużym zaskoczeniem. Także Susanne Schaendtke z organizacji humanitarnej „Foerdern und Wohnen” stwierdziła, że nikt nie spodziewał się aż tak mocnej reakcji mieszkańców. „Protest nas zaskoczył – powiedziała Schaendtke i dodała – pomimo to mam nadzieję, że większość mieszkańców dzielnicy Blankenese nadal jest bardzo tolerancyjna i sprzyjająca uchodźcom.
To prawdziwa obłuda.
Byliśmy na miejscu, ale oficjalnie nikt z mieszkańców nie chciał z „Forum Polonijnym” rozmawiać. Faktem jednak jest, że akcja w Blankenese wzbudziła ogromne zainteresowanie medialne, ulica Bjoernsonweg ze spokojnej stała się miejscem gdzie dziesiątki kamer, fotoreporterów i reporterów próbują dokładnie rejestrować pierwszy tego rodzaju (tak ostry) protest mieszkańców wobec umieszczeniu w ich okolicy uchodźców. Jedno nie ulega wątpliwości, że sytuacja ta ujawnia obłudę zarówno hamburskich urzędników, jak i tutejszych obywateli. Od zaraz pęka dotychczasowy wizerunek tolerancyjnego i przychylnego uchodźcom Hamburczyka. W rzeczywistości ma on w kwestii uchodźców gębę pełną frazesów, poucza wszystkich naokoło (w tym także Polaków) jak mają się zachowywać i ilu ich u siebie przyjąć, ale gdy sam jest skonfrontowany z problemem, wtedy okazuje się, że wcześniejsze argumenty są już nieistotne, bowiem najważniejszy jest tylko on i jego rodzina. Nic nie lepsi okazali się hamburscy urzędnicy, dla których ekologia na co dzień, szczególnie w sytuacjach, gdy można ją wykorzystać dla własnych (czytaj niemieckich) celów i zaatakować z jej pomocą inny kraj (np. Polskę) jest najważniejsza na świecie, tym razem okazała się nie ważna. Normalnie w obszarze Naturschutzgebiet uzyskać zgodę na wycięcie jakiegokolwiek drzewa jest prawie niemożliwe, ale w Hamburgu w imię poprawności politycznej ochrona środowiska okazała się bez znaczenia.
Waldemar Maszewski, Hamburg.