Jeszcze kilkanaście lat temu nikomu w Niemczech nie przyszłoby do głowy zakazywać budowy lub nakazywać rozbiórkę pomnika “Żelaznego Kanclerza” – czyli Otto von Bismarcka, ale dzisiejsza poprawność polityczna nakazuje ponowną i to bardzo krytyczną ocenę tej postaci historycznej.
Stowarzyszenie chóralne z Budziszyna (“Verein fuer Liedgut und Heimatpflege” – Organizacja ta jest ściśle powiązana z partią AfD. Często występuje na ich wiecach i partyjnych zjazdach) chce odbudować i ponownie postawić w lesie pod miastem na szczycie łużyckiej góry Czorneboh (ok. 30 km od polskiej granicy) pomnik Otto von Bismarcka. Do 1950 roku w tym miejscu jeszcze stał pomnik “Żelaznego Kanclerza” autorstwa czesko-niemieckiego rzeźbiarza Antona Schwarza. Na początku lat pięćdziesiątych pomnik został całkowicie zniszczony. Stowarzyszenie “Verein fuer Liedgut und Heimatpflege” potwierdza, że ich zamiarem jest odrestaurowanie i ponowne wzniesienie “barbarzyńsko zniszczonego” pomnika kanclerza Otto von Bismarcka. Szefowa stowarzyszenie Monika Maschinsky przyznała, że gdyby pomnik udało się ponownie postawić, to zostałaby oddana sprawiedliwość przede wszystkim twórcy pomnika. Niemieckie media nie wierzą w prawdziwość tych słów. Odbudowę pomnika popiera burmistrz Budziszyna Alexander Arens, który ostrą dyskusję na ten temat nazwał “zwykłą histerią”. “Głosowałem za pomnikiem, bowiem musimy zmierzyć się z naszą historią, a dla mnie faktem jest to, że Bismarck nie był zbrodniarzem i nie powinniśmy go tak traktować”.
Protestują “Serbołużyczanie”.
Naukowcy z Instytutu Serbołużyckiego (Serbski Institut) wystosowali oficjalny protest. W liście otwartym wyrazili swoje oburzenie i niezrozumienie dla planu odbudowy pomnika w Budziszynie. Ich zdaniem dążenie do odbudowy pomnika jest dowodem na niemiecką relatywizację historii. Przedstawiciele Instytutu przypominają, że kanclerz Otto von Bismarck był postacią historyczną, która “w najmniejszym stopniu nie nadaje się jako pozytywny punkt odniesienia dla kultury pamięci demokratycznego, solidarnego i kosmopolitycznego społeczeństwa”. W liście otwartym czytamy, że “Otto von Bismarck – premier Prus i kanclerz Niemiec – był zwolennikiem nacjonalistycznego państwa autorytarnego, który na zewnątrz rządził krwią i żelazem, a wewnątrz marchewką i kijem. Zdaniem autorów protestu – chwaląc politykę społeczną Bismarcka popiera się automatycznie “Kulturkampf i niemieckie zapędy kolonialne”.
Naukowcy z instytutu zaznaczają, że polityka Bismarcka skierowana była przeciwko katolikom, liberałom, socjaldemokratom oraz mniejszościom narodowym i dążyła do całkowitej germanizacji. Sygnatariusze listu cytują słowa Otto von Bismarcka, pochodzące z jego listu do siostry: “Bijcie Polaków tak długo, dopóki nie utracą wiary w sens życia; współczuję im ich sytuacji, ale jeśli chcemy przetrwać, nie możemy zrobić nic innego, jak tylko ich wytępić. Wilk nic nie poradzi na to, że Bóg go stworzył jakim jest, a jednak do wilka strzela się, kiedy tylko można”. Naukowcy z Instytutu Serbołużyckiego przypominają, że “Żelazny Kanclerz” za wszelką cenę chciał zgermanizować także Łużyczan na Łużycach, jak i innych mniejszości narodowych w Niemczech.
To będzie koń trojański.
Do protestu przeciwko odbudowie pomnika kontrowersyjnego kanclerza dołączyli także przedstawiciele Związku Serbów Łużyckich Domowina. Oni również nie chcą powrotu Bismarcka – nawet na pomniku. Zdaniem członków “Domowiny” pomnik Bismarcka to swoisty koń trojański, który może stać się nowym miejscem kultu dla prawicowych ekstremistów, gardzących demokracją. Prezes Związku Serbów Łużyckich Domowina – David Statnik powiedział, że nie chce takiego prezentu.
Bismarck z Hamburgu – też zaczął przeszkadzać.
Przez lata ponad trzydziestometrowy granitowy pomnik Otto von Bismarcka stał w Hamburgu nad Łabą nikomu nie przeszkadzając. Kilka miesięcy temu rozpoczęła się renowacja pomnika. I nagle odezwały się głosy hamburskiej lewicy i członków organizacji “Black Lives Matter” żądając jego rozbiórki. “Fakt, że pomimo znanych okropności, jakich dopuścił się w przeszłości Bismarck, jego pomnik nadal stoi w Hamburgu, jest wielkim wstydem dla całego miasta” – stwierdził rzecznik prasowy organizacji. Jeden z hamburskich pastorów ewangelickich Ulrich Henschel proponuje, aby Bismarckowi z pomnika ścięto głowę i następnie ułożono ją na ziemi obok. Jego zdaniem – to byłby odpowiedni symbol sprzeciwu wobec polityki “Żelaznego Kanclerza”. Hamburski senator ds. kultury także jest przekonany, że obecny pomnik Bismarcka musi zostać zmieniony. Jego zdaniem ewentualne sama tablica z informacjami o polityce Bismarcka nie wystarczy. Obecnie na temat przyszłości pomnika trwają dyskusje władz miasta z organizacji społecznymi oraz z artystami.
Pomnik pozostaje.
Władze miasta postanowiły, że pomnik pozostanie na swoim miejscu i za około 10 milionów euro dokończą remont pomnika. W przyszłym roku renowacja ma zostać ukończona. Hamburski pomnik Otto von Bismarcka ma 34 metry wysokości, ale sam posąg mierzy 15 metrów. Reszta to gigantyczny cokół. W czasach nazistowskich na froncie cokołu umieszczona była swastyka a w środku był potężny schron przeciwlotniczy. Nie zostały jeszcze podjęte decyzje, co stanie się z pomnikiem i cokołem. Padają propozycje, aby w tym miejscu stworzyć historyczne centrum naukowe
(art. ukazał się w “Samym Życiu”) Waldemar Maszewski