Unia Europejska jak Związek Sowiecki – postawiła na centralne zarządzanie. Czy podzieli jego los?

uezsrr

Foto internet: www.parezja.pl

Unia Europejska najwyraźniej postanowiła powielić błędy Związku Sowieckiego i wprowadzić centralne sterowanie wszystkimi obszarami życia wspólnoty, począwszy od gospodarki, przez sprawy polityczne, a na społecznych skończywszy. Obserwując wprowadzane regulacje oraz wysuwane postulaty widać, że celem, do którego dąży jest przejęcie totalnej kontroli. Lewicowo-liberalni politycy idą przy tym w swoich planach zdecydowanie dalej niż włoscy komuniści Altiero Spinelli i Ernesto Rossi.

O ile koncepcja Roberta Schumana zakładała współpracę między partnerskimi państwami realizowaną na równych zasadach, z poszanowaniem tożsamości i godności poszczególnych narodów, współczesna Unia Europejska idzie zdecydowanie inną drogą. Rozwijając począwszy od traktatów z Maastricht coraz większą biurokrację i odgórnie multiplikując regulacje – niekiedy wykluczające się nawzajem – już dawno stała się karykaturą demokracji. Stało się to, co przewidywali w “Manifeście z Ventotene” włoscy komuniści Altiero Spinelli i Ernesto Rossi, a mianowicie demokratyczny głos obywateli został zastąpiony doktrynalnymi rozwiązaniami komunistycznymi, pozbawionymi poparcia społecznego i narzucanymi przemocą instytucjonalną i kapitałową.

“Każdy ruch polityczny, któremu nie uda się zawiązać sojuszu z dwiema podstawowymi siłami [tj. robotnikami i intelektualistami], skazany jest na porażkę. Jeżeli ruch stanie się tworem jedynie intelektualistów, pozbawiony będzie siły mas, niezbędnej do rozprawienia się z reakcyjnym oporem. Będzie nieufny wobec klasy pracującej, równie nieufnej wobec niego. Nawet jeśli ożywiać go będą dążenia demokratyczne, w obliczu trudności łatwo obierze drogę mobilizacji wszystkich klas przeciw robotnikom, co oznacza restaurację faszyzmu. Jeżeli natomiast ruch zostanie opanowany przez proletariat, zostanie pozbawiony jasnej podbudowy teoretycznej, która może pochodzić jedynie z kręgów intelektualnych i jest niezbędna, aby określić nowe zadania i wskazać nowe drogi. Stanie się w ten sposób więźniem starego podziału klasowego, wszędzie upatrującym wrogów, a ostatecznie skieruje się w stronę doktrynalnych rozwiązań komunistycznych” – pisali w 1941 roku w “Manifeście z Ventotene” wspomniani wyżej włoscy komuniści wieszcząc upadek każdemu systemowi, który nie cieszyłby się powszechnym poparciem. Doświadczył tego Związek Sowiecki, z historii którego współcześni eurokraci nie wyciągnęli najwyraźniej żadnych wniosków.

Sterowanie z Brukseli

Postulowana przez Niemcy federalizacja ma w swoim założeniu doprowadzić do sytuacji, w której państwa członkowskie staną się landami jednolitego tworu o nazwie Unia Europejska, a wszystkie decyzje – włącznie z tymi dotyczącymi spraw samorządowych – mają zapadać w Berlinie via Bruksela. I chociaż jeszcze owa federacja nie została ogłoszona, to już widzimy próby wprowadzenia tylnymi drzwiami jej struktur. Sztandarowym przykładem jest Fundusz Odbudowy, na potrzeby którego po raz pierwszy w dziejach UE jako całość zaciągnęła kredyt. W ten sposób uczyniono pierwszy krok w kierunku stworzenia wspólnej struktury finansów publicznych. Co więcej, KE potraktowała ją jako lewar do wymuszania na krajach członkowskich lewicowych “zielonych” rozwiązań w postaci zawartości pakietu “Fit for 55″ (vide: “kamienie milowe”), zanim jeszcze w ogóle Parlament Europejski zaczął je rozpatrywać. Rzecz jasna nie dokonano żadnej oceny ich wpływu na gospodarkę. Nie wzięto też pod uwagę stanowiska strony społecznej ani jej protestów. Usiłuje się odgórnie narzucić regulacje, które muszą – co do tego eksperci nie mają żadnej wątpliwości – uderzyć w gospodarki państw członkowskich dokładnie tak samo, jak uderzył w nie system ETS, albo jeszcze mocniej. We współczesnej UE ideologia zastąpiła zarówno naukę, jak i zdrowy rozsądek.

Co więcej, UE posuwa się do wyszarpywania państwom członkowskim ich prerogatyw po to tylko, aby sprawować nad nimi silniejszą kontrolę i jeszcze mocniej wprowadzać ideologiczne nowinki bez oglądania się na protesty społeczeństw. Przykładem może być casus polskich Lasów Państwowych, zarząd nad którymi UE chce przejąć, gwałcąc prawo traktatów oraz obowiązujące w Polsce regulacje. Jest to ewidentny zamach na polską suwerenność i to o bardzo szerokim oddziaływaniu. Polska jest w europejskiej czołówce, jeśli chodzi o powierzchnię lasów, która obecnie wynosi w naszym kraju ponad 9,2 mln ha, co odpowiada lesistości 29,6 proc., z czego 26,6 proc. znajduje się pod zarządem Lasów Państwowych. Unijne działania nie tylko stanowią jednak zamach na polską własność, ale mocno uderzają we władze samorządowe, gdyby bowiem rzeczywiście doszło do wrogiego przejęcia lasów przez instytucje unijne, do czego absolutnie nie wolno dopuścić, to najmniejsza zmiana w planie zagospodarowania wymagałaby decyzji Brukseli, co de facto sparaliżowałoby samorządy.

Casus kryzysów

Tymczasem w sytuacjach kryzysowych, z jakimi mieliśmy do czynienia ostatnio po wybuchu najpierw pandemii, a potem wojny na Ukrainie, okazało się, że UE na czele z KE, jako instytucja nie jest w stanie reagować adekwatnie do dynamiki sytuacji. Wszystkie działania podejmowane były z wielomiesięcznym opóźnieniem i w sposób zupełnie niedbały, urągający wszelkim standardom cywilizowanego świata. Co więcej, jej przedstawiciele nie byli w stanie wyciągnąć z tych doświadczeń elementarnych wniosków, jako że zamiast budować gospodarkę odporną na kryzysy, dekonstruują ją (vide: “Fit for 55″) wywołując kolejne – takie zarządzanie musi doprowadzić do katastrofy, a przynajmniej mocno osłabić Unię, co siłą rzeczy obniży poziom jej bezpieczeństwa.

Osobną kwestię stanowi postępowanie Europejskiego Banku Centralnego, który w obliczu kryzysu tak ustawiał poziom stóp procentowych w strefie euro, aby było to korzystne dla Niemiec, kosztem gospodarek pozostałych państw eurozony. Dodajmy do tego liczne skandale korupcyjne, z którymi mieliśmy do czynienia w ostatnich latach na forum UE, wówczas będziemy mieli pełen pogląd, jak będzie wyglądało centralne zarządzanie z Brukseli.

Jeżeli zatem doszłoby do federalizacji Unii Europejskiej wszelkie te patologie byłyby eksportowane na wszystkie poziomy zarządzania poszczególnymi krajami. Stąd – wbrew temu, co usiłuje wmawiać wąska grupa trzymająca władzę w UE – dobrze pojętą racją stanu państw członkowskich jest po pierwsze zachowanie suwerenności, po drugie deregulacja unijnych przepisów, a po trzecie reforma UE polegająca na zmniejszeniu aparatu biurokratycznego czyli powrót do koncepcji postulowanej przez Roberta Schumana. Jest to dzisiaj dziejową koniecznością, w przeciwnym bowiem razie Unia Europejska podzieli los Związku Radzieckiego, do którego z dnia na dzień staje się coraz bardziej podobna i pod względem ideologicznym i zarządzania.

Redakcja

Publikacja dzięki:

Magazyn Optyka Schumana (Schuman Optics Magazine)
wydawany przez Instytut Myśli Schumana