W Polsce trwa dyskusja na temat, czy ministerstwo sprawiedliwości, MSZ orz Rządowe Centrum Legislacji mają rację tworząc zapis, który pozwoli karać m.in. za sformułowanie „polskie obozy śmierci”. Niemiecki media nie mają tego problemu i co jakiś czas piszą o „polskich obozach koncentracyjnych lub zagłady”.
Część polskich ekspertów i publicystów jest zdania, że karanie za sformułowanie „polski obóz śmierci” jest dobrym pomysłem, lecz są też inni, którym projekt się nie podoba. Nawet urzędnicy ministerstwa spraw zagranicznych przyznają, że istnieje ryzyko, że takie kary mogłyby być uznane za nadmierną ingerencją w wolność wypowiedzi gwarantowaną przez konstytucję oraz europejską Konwencję o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, ci nie spodobałoby się z kolei międzynarodowym organizacjom takim jak np. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu.
A niemieckie media swoje.
W Niemczech informacje o polskim pomyśle karania wszelkich prób zakłamywania historii i przypisywania Polsce zbrodni III Rzeszy podało większość agencji, lecz informacja ta nie wzbudziła większego zainteresowania. Czytając co kilka (kilkanaście) dni w niemieckiej prasie (drukowanej lub elektronicznej) o „polskich obozach koncentracyjnych” lub o „polskich obozach zagłady” można odnieść wrażenie, że tutejsze media jak na razie wcale się nie obawiają konsekwencji prawnych. Obraźliwych dla Polski i Polaków określenia o „polskich obozach” używają zarówno mniejsze lokalne, jak i większe media.
Dziennik „Osnabruecker Zeitung” (wydanie 03.02.216) opisując spotkanie uczniów gimnazjum w miejscowości Papenburg z Erną de Vries, która przeżyła holokaust, a obecnie jest także świadkiem oskarżenia przeciwko esesmanowi Reinholdowi Henning, oskarżonemu o współudział w zamordowaniu ponad 170.000 Żydów w obozie KZ Auschwitz napisał, że de Vries kilka miesięcy przeżyła w „polskim obozie zagłady Auschwitz”, skąd została przeniesiona do obozu pracy Rvensbrueck. Informacja ta przez kilka dni wisiała na stronach Gazety i dopiero interwencja Konsulatu Generalnego w Hamburgu spowodowała, że to określenie zniknęło.
Oficjalne strony internetowe miasta Fuerth ciągle zawierają informację o „polskim obozie zagłady w Sobiborze”, o „polskim obozie” kilka dni temu pisał kulturalny magazynu online Der Freitag. Portal informacyjny www.glaubeaktuel.net 11-go lutego informował swoich czytelników o „polskim getcie”.
Niemieckie media i agencje albo stosują kłamstwa bezpośrednie, pisząc wprost o „polskich obozach” albo dokonują przeróżnych manipulacji słownych, które mają sugerować polskie pochodzenie wszelkich obozów koncentracyjnych lub zagłady. Kilka dni temu agencja DPA pod zdjęciem słynnej obozowej bramy z zawieszonym tak zdaniem „Arbeit macht Frei” umieściła napis „Todeslager im polnischen Auschwitz” (Obóz śmierci w polskim Auschwitz). Napis ten wyraźnie sugeruje, że był to „polski obóz”. Z kolei agencja Reuters podobne zdjęcie oznaczyła napisem: „Das ehemalige Konzentrationslager der Nazis in Auschwitz, Polen” (Były nazistowski obóz koncentracyjny Auschwitz, Polska). W tym wypadku skojarzenia są jeszcze gorsze, mianowicie nie tylko polski, ale do tego jeszcze nazistowski. I tak jest bez przerwy.
Jeżeli coś może pomóc, to tylko wymierzanie kary.
Zdaniem wielu Polaków mieszkających w Niemczech, którzy często muszą czytać w tutejszych gazetach o „polskich obozach koncentracyjnych lub zagłady” tylko ostre karanie autorów tego typu obraźliwych i fałszywych sformułowań może zatrzymać ten proceder. „Tylko wysokie kary finansowe, idące w miliony euro mogę pomóc – twierdzi Janusz Nowak z hamburskiego oddziału Związku Polaków w Nie czech spod znaku Rodła. Podobnego zdanie są także inni nasi rozmówcy. Adwokat berliński Stefan Hambura także jest zdania, że podawanie tych fałszywych określeń o „polskich obozach” powinno być, podobnie jak to jest w przypadku „Kłamstwa Oświęcimskiego” penalizowane. „Co do zasady powinno to zostać karane, ale należałoby się zastanowić nad tym jak to umocować prawnie. Czy stworzyć osobny przepis prawny dla określeń typu: „polskie obozy śmierci czy zagłady”, czy uchwycić to w ramach tak zwanego „kłamstwa oświęcimskiego” – powiedział nam adwokat Hambura.
Waldemar Maszewski, Hamburg.