Niemiecki ból głowy.

1530452413-mimik-merkel-dpa-BHU48RdgoefCzy Angela Merkel ze względu na swoją politykę imigracyjną staje się obciążeniem dla własnej partii oraz dla koalicjantów? Z badań opinii publicznej wynika, że coraz więcej ludzi obawia się o swoją przyszłość?

Pomimo wielu starań zarówno oficjalnych władz, jak i mainstreamowych mediów narastają wśród obywateli obawy przed zagrożeniami wynikającymi z niekontrolowanego przyjmowania uchodźców. Nie pomagają ani liczne telewizyjne audycje propagandowe, których zadaniem jest pokazywanie uchodźców w jak najlepszym świetle, jako ludzi biednych, głodnych, zmarzniętych – po prostu potrzebujących pomocy, ani działania polityczne, które mają złagodzić negatywne zjawiska prowadzonej obecnie polityki imigracyjnej. Taką próbą ma być uchwalony przez Bundestag pakiet ustaw nazwany „Asylpakiet II” – czyli Pakiet azylowy II, który zmienia prawo azylowe w taki sposób, aby ograniczyć liczbę imigrantów trwale i odczuwalnie. Za zaostrzeniem prawa azylowego głosowało 429 posłów z klubów koalicji rządowej CDU, CSU i SPD. 147 deputowanych partii opozycyjnych, Lewicy i Zielonych, oddało głosy przeciwko zmianom prawa. Zdaniem wielu ekspertów przy tak dużym (w części niekontrolowanym) napływie imigrantów żaden pakiet ustaw nie pomoże.

Mleko się wylało.bild-822_v-variantBig16x9_w-576_zc-915c23fa

Rząd RFN potwierdza oficjalne liczby, że do 2020 roku do Niemiec przybędzie w sumie 3.6 miliona uciekinierów, chociaż wielu ekspertów twierdzi, że jest to liczba znacznie zaniżona. Ten sam rząd już się nie chwali, że jedna ósma wstępnie zarejestrowanych uchodźców w zeszłym roku zaginęła. Dotyczy to przybyszów zarejestrowanych na granicach niemieckich, którzy otrzymali odpowiednie przydziały miejsc zamieszkania do których powinni się udać, ale nigdy tam nie dotarli. Niemieckie MSW przyznaje, że ponad 145 tysięcy wcześniej zarejestrowanych uchodźców albo wyjechało z kraju, albo uciekło spod opieki rządu, woląc być nielegałami. To nie jedyny problem urzędników odpowiedzialnych za sprawy przyjmowania i rejestracji uchodźców, bowiem duża część z nich wniknęła na teren Niemiec w ogóle bez żadnej rejestracji i do dzisiaj nie wiadomo gdzie się znajdują. Szacunki mówią nawet o 200 tysiącach takich przypadków. Szef Federalnego Urzędu do spraw Imigracji – Fank Juergen Weiss przyznał w czwartek, że tak do końca jest bardzo trudno potwierdzić prawdziwą tożsamość przybyszy, bowiem dokumenty, jakimi okazują się uchodźcy są w dużej mierze sfałszowane. „Szacujemy, że obecnie w Niemczech przebywa ponad 400 tysięcy osób, których tożsamości nie są w stanie potwierdzić żadne urzędy” – powiedział Weiss.

Dystans do kanclerz.

Coraz więcej chadeckich polityków zgłasza pretensje do Angeli Merkel, oskarżając ją o przyczynianie się do tego, że Niemcy są izolowane na arenie międzynarodowej, a partie chadeckie cieszą się coraz mniejszym poparciem. Już za kilka tygodni odbędą się pierwsze istotniejsze wybory do krajowych parlamentów w Nadrenii Palatynacie i Badenii Wirtembergii. W obydwu tych landach od kilku tygodni CDU zaczęło tracić poparcie na rzecz socjaldemokratów, zielonych oraz AfD. Dlatego tuż przed wyborami, kandydaci chadeccy Julia Kloeckner z NP oraz Guido Wolff z BW postanowili zdecydowanie odciąć się od linii politycznej, jaką reprezentuje ich szefowa Angela Merkel w sprawie uchodźców. W lokalnych media pojawiają się głosy, że obecność kanclerz na wspólnych spotkaniach przedwyborczych lokalnych kandydatów tym razem zamiast pomagać jedynie pogarsza ich notowania. Nie szczędzi razów dla kanclerz także siostrzana bawarska CSU. Tym razem honorowy przewodniczący, były premier landu Edmund Stoiber publicznie zarzucił Angeli Merkel, iż swoją nieodpowiedzialną polityką w kwestii uchodźców powoduje wzrost znaczenia skrajnych i radykalnych partii w całej Europie.  Download

Polityka rządu buduje społeczne podziały.

Norbert Bolz, profesor medioznawstwa z Uniwersytetu Technicznego w Berlinie publicznie zarzuca rządowi Angeli Merkel, że poprzez swoją politykę imigracyjną świadomie dzieli naród. W jednym z programów telewizyjnych Bolz stwierdził, że obecnie mamy w Niemczech dwa równoległe społeczności: Jedna to świat wykreowany przez polityków, gdzie wszystko wygląda świetnie, oraz druga wielo milionowa grupa zwykłych ludzi, dla których życie już od dawna nie jest usłane różami. Profesor Bolz obwinia za stworzenie tego podziału obok polityków także niemieckie media, które – jego zdaniem – fałszują rzeczywistość. „Żyjemy w społeczeństwie znacznie oddalonym od wolności słowa. Media obawiają się mówić prawdę, szczególnie teraz w obecnym kryzysie. Wolność słowa musi się charakteryzować swobodą wypowiedzi i respektem do myślących inaczej, ale tego respektu nie i nigdzie nie jest to tak widoczne jak w Niemczech. Nie ma respektu dla nikogo, kto nie myśli poprawnie politycznie” – powiedział profesor medioznawca w publicznej telewizji dodając, że ludzie to zauważyli i już dłużej nie będą dawali się wodzić za nos mainstreamowym mediom.

Coraz więcej ma dość.

Profesorowie, publicyści dość nieudolnie próbują w naukowy sposób zanalizować sytuację, dlaczego coraz więcej Niemców jest przeciwna zarówno polityce Angeli Merkel, jak i przyjmowaniu uchodźców. Prawda nie jest wcale skomplikowana, bowiem ludzie po prostu zaczynają dostrzegać, iż wcześniej ignorowane zagrożenia związane z imigranckim zalewem były jednak prawdziwe. Obecnie mamy do czynienia ze wzrostem przestępczości, ograniczane są prawa obywatelskie (kamery, ciągłe patrole policyjne potęgują obraz zagrożenia), rośnie strach o życie i zdrowie własne i najbliższych, nastąpiły znaczne utrudnienia w życiu codziennym (zamieniane hale sportowe, targowe na noclegownie, oddawane są lokale komunalne uchodźcom kosztem innych). Wreszcie frustrację pogłębiają informacje, że uchodźcy otrzymują od państwa dziesiątki przywilejów (także finansowych), których nigdy nie otrzymaliby zwykli obywatele, nawet w obliczu dużej biedy.

Zwrot kosztów podróży.

Ostatnie informacje, że każdy uchodźca, który dobrowolnie zgodzi się zaraz wyjechać z Niemiec dostanie swoistą premię w wysokości 700 euro dodatkowo wzbudziła wiele kontrowersji. Czyli najpierw kanclerz zaprosiła wszystkich, a potem, gdy okazało się, że przesadziła w gościnności, to proponuje każdemu po 700 euro aby wyjechał. Coraz więcej normalnych ludzi zaczyna rozumieć, że postępowanie rządu w tej kwestii jest nie tylko niezrozumiałe, ale jest niesprawiedliwie, bowiem oni sami nigdy nie otrzymali od tego samego rządu takich pieniędzy. W sumie tylko w 2016 roku rząd RFN na odesłanie części uchodźców zamierza wydać minimum 11 milionów euro.

Waldemar Maszewski, Hamburg.