Niemcy zwijają chrześcijańskie kościoły.

DITIB-Zentralmoschee Köln - April 2015

Jeden z największych meczetów w Niemczech. Moschee in Koeln-Ehrenfeld. W 2018 roku uroczyście otwierał ten meczet Recip Erdogan. (foto Internet)

W ostatnich latach zastraszająco kurczy się liczba chrześcijan, a znacznie przybywa wyznawców islamu. Średnio, co roku na islam w Niemczech przechodzi około 600 chrześcijan. Według danych Niemieckiego Episkopatu w ciągu 50 lat (1950 – 2000) liczba praktykujących katolików zmalała z 12-tu do jedynie 4-ech milionów. Obecnie ilość praktykujących muzułmanów w Niemczech szacuje się na około 5 milionów, a jeszcze na początku lat 80-tych liczba to wynosiła około 60.000. Mamy do czynienia z jeszcze jednym bardzo negatywnym zjawiskiem, mianowicie systematyczną likwidacją chrześcijańskich obiektów sakralnych. Jak informują niemieckie media w najbliższych latach proces ten znacznie się nasili a tempo zwijania chrześcijańskich kościołów przybierze niespotykane rozmiary. W najnowszym piętnastostronicowym wspólnym raporcie Rady Kościołów Ewangelickich w Niemczech (EKD) i Katolickiego Związku Diecezji Niemieckich (VDD) czytamy, że przez najbliższe czterdzieści lat protestanckie kościoły i diecezje katolickie stracą dziesiątki tysięcy nieruchomości. Będą one albo zburzone, albo oddane na inne cele (magazyny, urzędy administracji publicznej, czytelnie, biblioteki, przedszkola, żłobki, a nawet restauracje, dyskoteki, czy hotele). Część z nich zostanie przerobiona na islamskie meczety. W raporcie mowa jest o ponad 40.000 świątyniach oraz innych budynkach należących do największych (na razie) kościołów w Niemczech, których dotknie ten proces. Obecnie na niemieckiej ziemi stoi około 46.000 kościołów obydwu największych wyznań chrześcijańskich, z czego 24.000 to kościoły katolickie, a 22.000 ewangelickie (do ogólnej liczby wliczone są także kaplice i ewangelickie centra modlitewne).

Kościoły do likwidacji.

Proces laicyzacji i dechrystianizacji w Niemczech trwa już od wielu lat, ale nigdy nie przebiegał tak szybko i gwałtownie. Dla porównania w ostatnich czterdziestu latach nasi zachodni sąsiedzi zamknęli około 1300 chrześcijańskich świątyń, z czego 1000 zmieniło swoje dotychczasowe przeznaczenie, a około 300 zostało wyburzonych. Przed wyburzeniem znacznie większej liczby chrześcijańskich świętych chroni ich status “pomnika kultury” (Denkmallschutz), który zabrania zburzenia danej budowli lub obiektu. Następne dziesięciolecia będą dla chrześcijan dużo gorsze. Obecny rząd federalny oraz poszczególne władze landowe nie zamierzają walczyć o chrześcijańskie kościoły. Przedstawiciele partii Zielonych już kilka lat temu oficjalnie twierdzili, że w przypadku kryzysu finansowego chrześcijańskie obiekty sakralne mogłyby zostać przeznaczone na obiekty użyteczności publicznej. Politycy tej partii sugerowali, aby obydwa kościoły w Niemczech (katolicki i ewangelicki) rozważyły możliwość wydzierżawienia lub sprzedaży części swoich kościołów na przykład związkom islamskim lub grupom muzułmańskim. Według informacji medialnych jedną czwartą z obecnie czynnych ewangelickich kościołów w Hamburgu przeznaczono do likwidacji. Biuro deweloperskie Dresdner Bank handlujące nieruchomościami i gruntami podało informacje, iż do sprzedaży najprawdopodobniej będą wystawione grunty, na których obecnie stoi 35 ewangelickich kościołów. Najbardziej prawdopodobny los tych budynków to zburzenie, gdyż potencjalni inwestorzy są zainteresowani jedynie gruntami, a nie samymi budowlami, które jeszcze obecnie pełnią role świątyń. W tym samym okresie gdy likwidowane są chrześcijańskie świątynie, powstają (często na ich miejscu) islamskie meczety.

Władze kościelne niewiele robią.

Niemieccy wierni obydwu największych chrześcijańskich kościołów oskarżają władze kościelne, że wcale nie walczą o swoje świątynie. Coraz częściej dochodzi do ostrej różnicy zdań pomiędzy wiernymi a kościelną administracją, która – zdaniem wiernych – zbyt łatwo godzi się na likwidację kościołów i to często świątyń z wielką religijną tradycją. Biskupi tłumaczą, że do kościołów przychodzi zbyt mało wiernych, a ponadto zbyt dużo ludzi wypisuje się z kościoła, co skutkuje ciągłym brakiem pieniędzy. Plany likwidacji większości kościołów nadal pozostają aktualne pomimo wielu akcji protestacyjnych przeprowadzanych przez wiernych poszczególnych parafii.

W katolickiej archidiecezji fryburskiej zaprezentowano plan rozwoju diecezji do roku 2030 (Kirchenentwicklung 2030) w którym podjęto decyzję o redukcji diecezji w związku z masowym wypisywaniem się wiernych z kościoła i wielkich spadków wpływów z podatków kościelnych. Arcybiskup Stephan Burger z Fryburga wydał zgodę na to, aby w ciągu kilku lat w diecezji zlikwidować lub sprzedać setki kościelnych obiektów. Ilość przeznaczonych do rozbiórki lub do sprzedaży ustala specjalna diecezjalna komisja, która obecnie zajmuje się tym tematem. Już są pierwsze plany nowego zagospodarowania świątyń. Na przykład do wyburzenia przeznaczono kościół Św. Piotra w Mannheim wraz z zabytkową wierzą. Z kolei kościół Św. Elżbiety we Freiburgu zostanie przerobiony na mieszkania. Już zgłosiło się wiele znanych w Niemczech firm deweloperskich, które chcą zagospodarować ten teren. Diecezja fryburska nie jest wyjątkiem w likwidacji dotychczasowych chrześcijańskich świątyń. Podobnie jest w całym kraju. Kilkanaście miesięcy temu nie zważając na protesty wiernych zburzono w Kaiserslautern kościół Św. Norberta. Na nasze pytanie biuro prasowe fryburskiej diecezji odpowiedziało, że obecnie znajduje się tam przedszkole. Kilkanaście lat temu taki sam los spotkał polskich wiernych w Berlinie, bowiem na początku tego wieku berlińska kuria sprzedała polski kościół św. Jana Kapistrana, który znajdował się w berlińskiej dzielnicy Tempelhof. Od samego początku tej transakcji niemieckie media twierdziły, że firma, która kupiła polski dom Boży zrobiła znakomity interes. Wśród wiernych do dzisiaj panuje powszechna opinia, że najpierw postanowiono (i to po cichu obawiając się zbytnich protestów) pozbyć się kościołów, w którym odprawiane są msze święte w językach obcych. Oprócz polskiego kościoła, sprzedano lub zburzono również domy Boże, w których odprawiane są nabożeństwa w językach włoskich chorwackim i portugalskim.

W Hamburgu wierni należący do parafii protestanckiej kościoła Friedenskirche w dzielnicy Berne otrzymali swoisty prezent na tegoroczną Wielkanoc – mianowicie poinformowano ich, że świątynia zostanie wyburzona.

Friedenskirche2-scaled

Protest wiernych w kościele Friedenskirche. (foto:parafialne)

Najprawdopodobniej nic nie pomogą protesty wiernych, którzy przypominają, że ich kościół został wybudowany w 1939 roku i ma bardzo bogatą tradycję. Wewnątrz budynku w obronie kościoła demonstrowało kilkudziesięciu ludzi. Ponad 1000 podpisało się pod petycją do Rady Parafialnej o ratowanie świątyni. Niestety nic nie wskórają, tym bardziej, że ze zdumieniem zorientowali się, iż ich pastor pani Anke Cassens Neumann popiera plany likwidacji kościoła. Jak się dowiedzieliśmy teren kościelny zostanie sprzedany deweloperom pod budowę mieszkań. Powstanie w tym miejscu 39 nowoczesnych mieszkań.

Podobnie zła sytuacja jest w Szlezwiku Holsztynie. W katolickich parafiach w północnych Niemczech zostanie zlikwidowanych 13 obiektów sakralnych. Ksiądz Christoph Scieszka z parafii Storman w rozmowie z telewizją NDR przyznał, że już od miesięcy spodziewał się takiej właśnie decyzji władz kościelnych. “Od dawna bałem się tego momentu” – przyznał ksiądz. Także w tym wypadku protestują wierni zamykanych parafii, ale ich protesty nie będą brane pod uwagę. Finansowe problemy są powodem, że dwa ewangelickie kościoły w Lubece: pod wezwaniem Św. Augustyna i Kreuzkirche będą sprzedane (także Szlezwik Holsztyn). Potwierdził to przewodniczący Rady Parafialnej pastor Heiko von Kiedrowski.

Odchodzą z kościołów.

Występowanie z kościołów jest zjawiskiem stałym. W latach 1970 – 1988 z niemieckiego kościoła katolickiego wypisywało się przeciętnie 70.000 wiernych rocznie. W roku 1990 (zjednoczenie kraju) liczba ta wzrosła nagle do 143.530. Obecnie (dane z 2022 roku) z kościoła katolickiego odeszło 360.000 wiernych. Z najnowszego raportu przedstawionego przez Radę Kościołów Ewangelickich w Niemczech (EKD) wynika, że w 2022 roku z kościoła ewangelickiego odeszło 280.000 wiernych (wzrost wypisów w porównaniu do 2021 roku o 34 proc.).

Obecnie u naszych zachodnich sąsiadów jest 21.6 milionów zarejestrowanych katolików i 19.7 miliona zarejestrowanych ewangelików. Nie wszyscy wierni odwiedzają chrześcijańskie świątynie. W latach 1950 – 1965 około 50 proc. wiernych kościoła katolickiego uczestniczyła regularnie w mszy świętej raz w tygodniu. Od roku 1965 liczba ta systematycznie i drastycznie maleje. W roku 1980 jedynie 30 proc. regularnie chodziła do kościoła. W roku 1990 – już tylko 20 proc, a w roku 2004 jedynie 15 proc. wszystkich zarejestrowanych katolików raz w tygodniu przychodziła do kościoła. Z najnowszych badań przeprowadzonych przez instytut Bertelsmanna wynika, że obecnie tylko 9 milionów dorosłych obywateli stosunkowo regularnie (minimum raz w miesiącu) uczęszcza na msze święte. Jest to 11 proc. wśród zadeklarowanych i zarejestrowanych wierzących. Niestety w tych samych badań wynika, że aż jedna czwarta wiernych obydwu kościołów deklaruje, że w najbliższych latach odejdzie z kościoła.

W Hamburgu z doświadczenia wiem, że niemieckie kościoły i to zarówno ewangelickie jak i katolickie są puste, a jedynie w polskich parafiach przez lata na wszystkich mszach świętych panuje wielki ścisk. Zmarły przed laty proboszcz polskiej parafii w Hamburgu prałat Jan Śliwański w rozmowie ze mną wielokrotnie powtarzał, że w życiu Polaków, szczególnie tych na obczyźnie zawsze wielką rolę odgrywała wiara, więc nic dziwnego, że na polskojęzycznych mszach świętych jest dużo wiernych. Jeżeli my Polacy przestaniemy tu w Niemczech chodzić do kościołów, to będą one stały prawie puste.

SAMSUNG

Wierni wychodzą z wypełnionego po brzegi polskiego kościoła. (foto – własne)

Zdaniem jednego z polskich księży (Nazwisko znane redakcji) problem masowego wypisywania się ludzi z kościoła w Niemczech jest ściśle związany z kilkoma problemami. Jednym z czynników jest ubożenie społeczeństwa. Ludzie mają coraz mniej pieniędzy i pragną również w ten sposób oszczędzać finanse. Przy okazji bardzo często występuje całkowity brak zrozumienia konsekwencji takiego kroku. Zdaniem naszego rozmówcy – większość ludzi, która wypisuje się z kościoła jest przekonana, że po prostu jedynie pozbywa się konieczności płacenia uciążliwego podatku, nie zdając sobie sprawy z tego, że w praktyce krok ten oznacza całkowite wyrzeczenie się wiary i kościoła.

Do masowego opuszczania przez wiernych kościołów w Niemczech przyczyniają się tutejsze media, które bez wytchnienia, regularnie i natarczywie uprawiają antykościelną propagandę. Gdy tylko natkną się na jakąkolwiek nieprawidłowość w postępowaniu księży, gdy światło dzienne ujrzy jakiekolwiek niezgodne z prawem działanie i postępowanie nawet jednego księdza, wtedy zostaje uruchomiona medialna nagonka. Wtedy dzienniki, gazety i media społecznościowe poprzez uwypuklanie negatywnej roli księży (wszystkich bez wyjątku) w pojedynczych kościelnych skandalach, starają się wszystkim wmówić, że księżą są najgorszym środowiskiem, a kościół jest na wskroś zły pod każdym względem. Opinia publiczna ma otrzymać obraz skorumpowanego, niegodnego i niemoralnego kościoła chrześcijańskiego. Oczywiście najgorszy ma być kościół katolicki. W efekcie ponad 80 proc. ludzi pytanych o powód decyzji o odejściu z kościoła odpowiada, że powodem są skandale, o których słyszała w telewizji. Wszystkie media w Niemczech ze szczególną dokładnością i z wielką satysfakcję informują o jakimkolwiek zasłyszanym zjawisku nieprawidłowości wśród księży (szczególnie katolickich). Temat ten pojawia się we wszystkich tytułach. Na efekt nie trzeba było zbyt długo czekać i oto dziś przeciętny Niemiec jest zdania, że kościół zdecydowanie posiada zbyt dużo władzy (tak uważa aż 71 proc. obywateli), natomiast 68 proc. uważa, że należałoby ukrócić nienależne kościołowi przywileje. Zdecydowana większość Niemców jest zdania, że należy dążyć do neutralnego społeczeństwa, więc trzeba ograniczyć dominującą rolę religii.

Sekularyzacja społeczeństwa.

Dziś ponad 90 proc. obywateli twierdzi, że wiara jest zbędna i można być dobrym chrześcijaninem bez zapisywania się i bez chodzenia do kościołów. Dziesięć lat temu połowa Niemców zapewniała, że z domu wyniosła chrześcijańskie wychowanie, dziś jest to tylko 38 proc. Co czwarty obywatel twierdzi, że nie wierzy w żadnego Boga. Resztki wiary zachowane są jedynie na południu kraju w tak zwanych katolickich landach. Centrum i północ Niemiec jest już bezbożna. W landach północnych i tak zwanych poenerdowskich krzyże pozostały jedynie w pustych kościołach i całkowicie zniknęły z przestrzeni publicznej. Chodząc po cmentarzach w Hamburgu z przerażeniem spostrzegłem, że na większości grobów (tych z ostatnich dziesięciu lat) nie ma krzyży. Krzyże i symbole religijne zniknęły z pomników i nagrobków. Pojawiły się inne symbole zupełnie niepowiązane z chrześcijańską wiarą. Gdy powiedziałem o tym znajomym, najpierw nie chcieli wierzyć, lecz gdy sami poszli na cmentarze i zobaczyli to na własne oczy, przyznali, że nie zdawali sobie sprawy, iż sekularyzacja w kraju przebiega tak szybko i tak brutalnie.

Znikające symbole religijne.

W większości landów do dzisiaj decyzję w sprawie wieszania krzyży w sądach, szkołach i innych miejscach publicznych podejmują władze lokalne, a nawet poszczególne urzędy. Od lat niemiecka tendencja jest taka, aby stopniowo wprowadzać zakazy wieszania wszystkich symboli religijnych, w tym także krzyży. Na przykład w Hamburgu, Turyngii, Berlinie, Bremie, Brandenburgii, Szlezwiku Holsztynie, Nadrenii Palatynat, Hesji i w Badenii Wirtembergii krzyże z urzędów i sal sądowych usunięto. W kwestii umieszczania symboli religijnych w miejscach publicznych: Berlin i Szlezwik Holsztyn stosują metodę tak zwanego “równego traktowania” wszystkich symboli religijnych i po prostu zabronili ich wieszania w miejscach publicznych i noszenia przez nauczycieli i nauczycielki – krzyży także. W Berlinie (art. 29 landowej konstytucji) nawet pielęgniarki nie mają prawa nosić widocznych znaków religijnych. W landzie Brema i Hesja (art. 59 landowego prawa szkolnego) nauczyciele i większość urzędników publicznych także nie ma prawa nosić “widocznych i demonstracyjnych” symboli religijnych. Trochę dłużej to trwało w Meklemburgii, Dolnej Saksonii i w Nadrenii Palatynacie, ale i tutaj wyprowadzono z miejsc publicznych chrześcijańskie symbole. Krzyże spokojnie wiszą w urzędach i salach sądowych jedynie w katolickiej Bawarii, oraz w małej Saarlandii …. Ale nie wiadomo na jak długo. “Jeśli chrześcijaństwo zostanie usunięte z życia publicznego, społeczeństwo utraci jedno z istotnych źródeł pokojowego współżycia” – powiedział dwadzieścia lat temu ówczesny niemiecki kardynał Joseph Ratzinger (jeszcze, jako prefekt Kongregacji Nauki i Wiary). Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wielokrotnie nakazywał wprowadzenie w Europie neutralności religijnej, czyli innymi słowy usunięcia wszelkich symboli religijnych z miejsc publicznych. Politycy rządzącej w Bawarii Unii Chrześcijańsko-Społeczej (CSU) nigdy nie pogodzili się z takim orzecznictwem i zapewnili, że w ich landzie bez względu na wyrok strasburskiego trybunału krzyże w bawarskich szkołach nadal będą wisiały i nikt ich nie zdejmie. Faktem jest, że w Bawarii i Badenii Wirtembergii krzyże wiszą wszędzie: w sklepach, w restauracjach, w zakładach usługowych, w kinach i szkołach. Na razie nie usunięto krzyży ze szkół i urzędów.

26083900-das-hieringer-kreuz-fraunberg-2jvM21fLk273

foto własne – typowy krzyż w miejscu publicznym w Bawarii

W katolickiej Bawarii obowiązuje przepis o krzyżu w szkołach z 1995 roku – tak zwany “Kruzifix Urteil”, w którym jest mowa, że umieszczanie w szkołach powszechnych i gimnazjach krzyży jest dozwolone, chyba, że zgłosi ktoś (jakiś rodzic w przypadku klas uczniów w wieku do 14 lat) lub sam uczeń (gdy ukończył 14 lat) oficjalny sprzeciw. Badenia Wirtembergia poszła najdalej w obronie krzyża i w kwietniu 2004 roku wydała prawo, według którego zakazane jest noszenie jedynie chusty muzułmańskiej, a noszenie kipy i krzyża oficjalnie dozwolone.

 

Landy bez Boga.

 

W preambule niemieckiej Ustawy Zasadniczej znajduje się wyraźne odniesienie do Boga, ale w krajach związkowych kwestia ta wygląda inaczej. I tak w konstytucji uchwalonej przez Senatorów w Szlezwiku Holsztynie nie znalazło się odniesienie do Boga. Land ten podobnie do Hamburg, Meklemburgia Pomorze Przednie, Brandenburgia, Berlin, Saksonia, Saksonia Anhalt, oraz Hesja pozostał w grupie krain związkowych, gdzie w konstytucjach usunięto wszelkie słowa dotyczące Boga. Politycy reprezentujący Szlezwik Holsztyn stwierdzili, że odniesienie do Boga w lokalnych konstytucjach jest po prostu zbędne, a posłowie powinni pozostać neutralni światopoglądowo. Przeciwko obecności Boga w konstytucji szlezwicko-holsztyńskiej opowiedziała się także część senatorów z teoretycznie chrześcijańskiej CDU.

 

Co prawda w federalnej konstytucji w preambule ciągle jest zapisane odniesienie do Boga, ale patrząc na obecnych polityków i słuchając ich krytycznych wypowiedzi na ten temat, wyraźnie widać, że i tu nastąpią zmiany.

 

Na razie preambuła brzmi następująco:

 

Preambuła niemieckiej konstytucji.

 

Naród Niemiecki, świadom swojej odpowiedzialności przed Bogiem i ludźmi, ogarnięty wolą służenia pokojowi na świecie jako równoprawny członek zjednoczonej Europy, nadał sobie mocą prawa do stanowienia konstytucji niniejszą Ustawę Zasadniczą. Obywatele niemieccy w krajach: Badenii-Wirtembergii, Bawarii, Berlina, Brandenburgii, Bremy, Dolnej Saksonii, Hamburga, Hesji, Kraju Saary, Meklemburgii-Pomorza Przedniego, Nadrenii-Palatynatu, Północnej Nadrenii-Westfalii, Saksonii, Saksonii-Anhalt, Szlezwiku Holsztyna i Turyngii, w oparciu o zasadę swobodnego samostanowienia dopełnili dzieła zjednoczenia i wolności Niemiec. Tym samym niniejsza Ustawa Zasadnicza obowiązuje w odniesieniu do całego Narodu Niemieckiego.

 

…Ale jak długo jeszcze?

 

Waldemar Maszewski.

(org.polska.press)