Klęska demokracji – PiS wygrał, czyli przegrał?

Wprawdzie wybory w Polsce wygrała rządząca dotychczas Prawo i Sprawiedliwość, to większość w Sejmie mają środowiska, które chyba nie chcą przeciwstawić się utworzeniu z UE superpaństwa. Jak podała Państwowa Komisja Wyborcza, PiS uzyskał 35,38 proc. głosów, KO – 30,70 proc., Trzecia Droga – 14,40 proc., Nowa Lewica – 8,61 proc., Konfederacja – 7,16 proc. Progu wyborczego nie przekroczyli Bezpartyjni Samorządowcy, na których głos swój oddało zaledwie 1,86 proc. wyborców.

100 procFrekwencja w wyborach do Sejmu była wysoka i wyniosła 74,38 proc. Kiedy piszę ten tekst nie ma wyznaczonego kandydata na premiera, ponieważ prezydent Andrzej Duda nie zdecydował jeszcze, komu powierzy misję formowania nowego rządu, natomiast trzy partie, które razem tworzą większość nie doszły do porozumienia w tej sprawie i w zasadzie nie jest przesądzone czy w ogóle dojdą i czy nie czekają nas kolejne wybory. Jeżeli jednak uda im się stworzyć rząd, to Polska może zapomnieć o bezpieczeństwie, suwerenności i wolności.

Wprawdzie politycy różnych opcji mówią o tych wyborach jako o święcie demokracji, ze względu na wysoką frekwencję – mobilizacja po obu stronach sceny politycznej była silna jak chyba nigdy dotąd, to można się zastanawiać, czy naprawdę jest co świętować? Ponad 11 milionów głosów oddanych w referendum na „NIE”, czyli na bezpieczeństwo, suwerenność i wolność, neoliberalno-lewicowe partie chcą wyrzucić do kosza. Istnieje poważne ryzyko, że rządy pod kierunkiem Donalda Tuska oznaczałyby przede wszystkim wzmożoną agresję ideologiczną względem społeczeństwa, reglamentację dostępu do informacji, w tym również informacji publicznej, przyjęcie rzesz agresywnych migrantów, którzy będą siali w naszym kraju dokładnie taki sam terror, jakiego doświadczyli Francuzi, Włosi czy Niemcy. Należy spodziewać się również zaostrzenia walki ze wszystkim, co katolickie – począwszy od przekazu, a na sumieniach skończywszy. W obszarze polityki wewnętrznej czekałoby nas jeszcze rozmontowywanie armii, masowe wprowadzenie do szkół seks edukatorów, usunięcie z programów szkolnych, a przynajmniej mocne ograniczenie nauk humanistycznych w tym przede wszystkim historii oraz wiele innych działań, na które w zdrowym państwie nie powinno być zgody. Wprowadzony zostałby swobodny dostęp do zabijania nienarodzonych dzieci, a być może nawet i zabijania starych ludzi zgodnie z ideologią zrównoważonego rozwoju bazującą na „pseudoekonomicznych prawach”.

Lewicowo-neoliberalne rządy będą również oznaczały koniec demokracji i dokończenie planu stworzenia unijnego superpaństwa pod egidą Niemiec, ponieważ Polska już nie będzie stała na przeszkodzie. Nastąpiłyby głębokie zmiany systemowe, prowadzące do fasadowego istnienia państwowych instytucji będących jedynie wykonawcami decyzji zapadających w Berlinie. Jedną z pierwszych byłoby zresztą włączenie Polski do strefy euro, aby tym sposobem uzależnić jej system finansowy i spowolnić rozwój gospodarczy. Drastyczne podwyżki cen odczują wszyscy, ale najbardziej uderzą one tych najbiedniejszych. Zielony Ład uderzy w polskie rolnictwo, a resztki ocalałego przemysłu nie wytrzymają wyśrubowanych norm klimatycznych. Ta gospodarcza apokalipsa nie nastąpi od razu, ale stopniowo. Majątki będą przejmowane przez wielkie korporacje, zgodnie z założeniami “Manifestu z Ventotene” – docelowym modelem ma być gospodarka planowa z centralną dystrybucją dóbr. Unia Europejska wprawdzie zbankrutuje, bo taki model gospodarczy zwyczajnie nie ma szans na zdrowe funkcjonowanie, ale koszty, jakie poniosą jej obywatele będą porażające.

Wszystko wskazuje również na to, że nastąpią poważne zmiany w prawie, jego zastosowaniu i interpretacji. O ile bowiem dotychczas środowiska lewicowo-neoliberalne z uporem maniaka przekonywały, że żyjemy w epoce post prawdy, o tyle teraz będziemy żyli w epoce post prawa, w literze którego wszystko będzie względne i będzie mogło być poddawane dowolnej interpretacji, nawet takiej, która będzie stanowiła obrazę dla rozumu i zdrowego rozsądku. Jeżeli zatem ktoś chciałby się zastanawiać, na jakich podstawach prawnych zostanie dokonane coś, co jest określane mianem “wielkiego resetu”, to popełnia błąd o tyle, że do realizacji tego projektu wcale nie będzie potrzeba podstaw prawnych, a jedynie konsensusu – modnego sformułowania, w oparciu, o które na konferencjach ONZ-towskich przyjęto agendę zrównoważonego rozwoju, obecnie odgórnie narzucaną narodom na całym świecie.

Jeżeli w wyniku wyborów Polaków do władzy dojdzie lewicowo-neoliberalna grupa, a wszystko wskazuje na to, iż tak się stanie, to skutki tego odczuje cała Europa. Zniknie bowiem ostatni bastion oporu wobec ideologów i inżynierów społecznych i nic nie będzie już stało na przeszkodzie, aby znieść dotychczasowy ład zastępując go nowoczesnym zniewoleniem. Przed tym ostatnim przestrzegał zarówno Robert Schuman, jak i św. Jan Paweł II mówiąc, że demokracja bez wartości łatwo przeradza się w totalitaryzm. Papież-Polak wyznaczył Polsce bardzo konkretną rolę w Unii Europejskiej – miała stać się zaczynem, od którego chrześcijaństwo znów rozprzestrzeni się na całą wspólnotę. Po ostatnich wyborach parlamentarnych polscy katolicy powinni w każdej sytuacji mocno strzec swojej wiary i dbać o jej wdrażanie w życiu społecznym, gospodarczym i politycznym. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na jedną, bardzo znamienną rzecz: środowiska lewicowe w Polsce są – mimo drobnych waśni – mocno skonsolidowane, czego niestety nie da się powiedzieć o środowiskach katolickich i konserwatywnych. Jeżeli ten stan rzeczy się nie zmieni, będziemy skazani już nie tylko na utratę prawa do samostanowienia, ale na zagładę. Miejmy tego świadomość, zanim znów zaczniemy wytykać się nawzajem palcami zamiast łączyć w obronie wspólnych wartości. Zechciejmy też wzorem Schumana zająć jasne stanowisko względem naszej ziemi i wspólnoty: “Nie wyrzekamy się i nigdy nie wyrzekniemy naszej ojczyzny; nigdy nie zapomnimy o naszych względem niej obowiązkach”.

Anna Wiejak

Publikacja dzięki:

Magazyn Optyka Schumana (Schuman Optics Magazine)

wydawany przez Instytut Myśli Schumana.