Mniej dorsza, mniej szprota i łososia, więcej śledzia.

sledzie_2Unijni ministrowie rolnictwa osiągnęli polityczne porozumienie ws. kwot połowowych na Bałtyku, oraz zaakceptowali propozycje Komisarz ds. polityki połowowej Maria Domanaki umożliwiające przeniesienie nawet do 30 proc. tegorocznych limitów na przyszły rok z powodu rosyjskiego zakazu importu europejskich ryb. Polski minister rolnictwa jak zawsze wyraża wielkie zadowolenie, natomiast nasi rybacy krytykują unijną politykę w dziedzinie rybołówstwa.

Unijni ministrowie rolnictwa (odpowiedzialni za rybołówstwo) na specjalnym szczycie ustalili nowe limity połowowe w 2015 roku. Po raz pierwszy wielkość połowów została ustalona zgodnie z wytycznymi nowej Wspólnej Polityki Rybołówstwa. Komisarz ds. polityki połowowej Maria Domanaki podała we wtorek najnowsze propozycje Komisji Europejskiej w kwestii kwot połowowych na Bałtyku. Teoretycznie rybacy basenu morza bałtyckiego będą mogli w roku 2015 złowić więcej o 12 proc. wszystkich ryb (w liczbach bezwzględnych jest to więcej o 629.000 ton), ale kwoty te są różne dla różnych części Bałtyku i dla różnych gatunków ryb. I tak KE proponuje o 30 proc. zwiększyć kwoty połowowe dla śledzia, natomiast znacznie zmniejszyć je dla dorsza – o 22 proc., szprota – o 11 proc. i łososia – o 12 proc.

Ekolodzy niezadowoleni.

Wpływowe w Europie organizacje ekologiczne (Greenpeace, WWF) w najnowszym oświadczeniu wyrażają niezadowolenie z przedstawionych propozycji, bowiem ich żądania szły dużo dalej. Ekolodzy domagali się ograniczenia połowów dorsza prawie o połowę, szprota o 20 proc, a łososia o 15 proc. „To smutne, że ministrowie unijni po raz kolejny wybrali krótkoterminowe interesy gospodarcze i nie wywiązali się ze swoich zobowiązań, zwłaszcza, że Morze Bałtyckie to pierwszy akwen, dla którego limity ustalono w oparciu o zreformowaną Wspólną Politykę Rybołówstwa” – stwierdziła kierowniczka Projektu Bałtyckiego w Oceanie Hanna Paulomaeki, dodając, że unijni decydenci nie są zdolni do rozsądnych działań.

Dzięki niemieckim protestom kwoty są wyższe.

Polski minister rolnictwa Marek Sawicki jeszcze przed podjęciem ostatecznych decyzji w sprawie kwot połowowych na rok 2015, stwierdził w poniedziałek wieczorem w Luksemburgu, że ustalone kwoty, są dla nas (Polski) satysfakcjonujące. Innego zdania od początku byli niemieccy rybacy, łowiący na morzy Bałtyckim. Claus Ubl ze Związku Zawodowego Niemieckich Rybaków jeszcze w poniedziałek ostrzegał, że ewentualna zgoda na propozycję ekologów zmniejszenia kwot nawet do 50 proc. doprowadziłoby wielu z nich do bankructwa, dlatego od początku związkowcy ostro protestowali przeciwko tak drastycznym ograniczeniom połowowów na Bałtyku. Zdecydowanie interweniowali w tej sprawie w niemieckim rządzie. Walka okazała się częściowo skuteczna, bowiem ostateczne propozycje Komisarz ds. polityki połowowej Maria Domanaki są znacznie oddalone od żądań ekologów. Tym samym, (co zgodnie przyznali nasi rozmówcy) niemieckie protesty przyczyniły się do zwiększenia kwot połowowych także dla polskich rybaków.

To błędna polityka.

Polski przedsiębiorca od lat pracujący w branży rybołówstwa, były wiceprezes Zarządu Głównego Związku Zawodowego Rybaków Morskich R.P. mgr inż. Jacek Schomburg w rozmowie z portalem niezależna stwierdził, że obecnie prowadzona przez Unię Europejską polityka w dziedzinie rybołówstwa jest błędna, co jest jego zdaniem szczególnie wyraźnie widoczne w kwestii połowów dorsza na Bałtyku. „Na Bałtyku mamy duży problem z dorszem, bowiem jak wykazują badania Akademii Morskiej już weszliśmy w zbyt dużą selektywność i w efekcie za dużo niszczymy dorsza, a nie odławiamy” – powiedział nam Schomburg i dodał, że w przypadku połowów tego gatunku na Bałtyku powinno zostać zmniejszone oczko w sieci oraz zmniejszony do 33 cm. wymiar ochronny. „Dorsz jest zupełnie inny w Bałtyku, niż na morzu Północnym, gdyż jest znacznie mniejszy – przypomniał Schomburg, dodając, że w przypadku Bałtyku taki właśnie powinien być kierunek działań Unii Europejskiej, a nie bezgraniczne i bezrefleksyjne wykonywanie żądań ekologów zmniejszania kwot. „Weszliśmy na Bałtyku w zbyt dużą i niebezpieczną selektywność, która prowadzi do tego, że zbyt dużo niszczymy, zamiast faktycznie wyławiać” – powtórzył nasz rozmówca, tłumacząc, że zbyt duże oczka sieci powodują, iż rybak nie wciąga mniejszych ryb, które i tak w wodzie giną. Jak twierdzi Schomburg poprzez zmniejszenie wymiaru oczek w sieciach, rybacy na Bałtyku wyciągaliby faktycznie więcej ryb niż obecnie, przy de facto takim samym poziomie odławiania. „Obecnie mniejsze dorsze są i tak niszczone, ale nikt tego nie wykazuje” – dodał nasz rozmówca. Podobnego zdania są także inni polscy rybacy. Jednak większość z nich obawia się, że opieszałość w tworzeniu dobrego prawa w Unii Europejskiej jest tak daleko posunięta, że przez najbliższych kilka lat nic się nie zmieni, a po tym okresie już może być za późno dla wielu polskich rybaków.

Waldemar Maszewski, Hamburg