Niemiecki sąd wyrozumiały dla zbrodniarza.

Oradour-sur-Glane-02Sąd krajowy w Kolonii odmówił wszczęcia postępowania wobec 89-letnigo Wernera Christukata oskarżonego o zbrodnie wojenne, jakich miał się dopuścić przed 70 lat we Francji. Sędziowie uznali, że obecnie nie będzie mnożna bezwzględnie dowieść tego, że osobiście zabijał ludzi.

10-go czerwca 1944 roku do wsi Oradour ser Glane we Francji weszły niemieckie oddziały wojsk SS (Batalion SS–Panzergrenadier–Regiments 4) a w śród nich z 3-ią kampanią 19-letni Werner Christukat. Niemcy w odwecie za zabicie przez Resistance (francuski ruch oporu) oficera SS spędzili mieszkańców w jedno miejsce i zamordowali w sumie 642 niewinnych ludzi (181 mężczyzn, 254 kobiety i 207 dzieci). Niemcy wprowadzili mężczyzn do stodół, a następnie rozstrzelali, a kobiety i dzieci zamknęli w kościele, który podpalili. Żołnierze niemieccy wrzucali przez okna granaty, a próbujących uciec zabijali seriami z broni maszynowej. Jest to największa zbrodnia, jakiej dokonały niemieckie wojska na zachodzie Europy. W celu upamiętnienia wydarzeń sprzed lat Oradour sur Glane nie została odbudowana. Powstało natomiast muzeum i tablica przypominająca o masakrze. Wyryto na niej jedno słowo: “Pamiętaj”.

Prokuratura uznała go winnym.

Prokurator Andreas Brendel z Centrali Badań Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Dortmundzie wniósł do sądu oskarżenie, bowiem po analizie przesłuchań świadków i materiałów archiwalnych uznał, że obecnie 89-letni Werner Christukat, jako młody SS-man osobiście strzelając z karabinu maszynowego, miał zamordować w Oradour 25 osób, a w przypadku ponad 600 ofiar pomagać w popełnieniu zbrodni. Oskarżony wielokrotnie sam potwierdzał, że był w tym dniu, razem z 3-cią kampanią Batalionu SS w Oradour, ale nie przyznał się do winy, twierdząc, iż osobiście ani nie strzelał, ani nie pomagał w strzelaniu. Jego adwokat twierdzi, iż Christukat jedynie pilnował kościoła, sam jednak nie strzelał. Innego zdania jest dortmundzki prokurator Brendel, który przedstawił dowody, że oskarżony w tamtym okresie należał do składu 3-iej kampanii batalionu SS, który miał za zadanie dokonania egzekucji. Prokurator ponownie przypomniał, że w 1944 roku wszyscy bez wyjątku musieli wykonywać rozkazy i nikt nie mógł odmówić jego wykonania, a nazwisko oskarżonego widnieje w składzie owej kampanii. Prokuratura zapowiedziała złożenie apelacji od decyzji sądu krajowego w Kolonii.

Łaskawy sąd.

Sędziowie sądu krajowego w Kolonii odmawiając wszczęcia postępowania okazali się bardzo łaskawi dla byłego SS-mana. Sąd oznajmił, iż nie uda się bezsprzecznie dowieść, tego że oskarżony strzelał osobiście, a fakt, że jest na liście jako uczestnik kampanii batalionu SS, oraz iż był w tym dniu w tym miejscu niczego nie dowodzi. Nie istnieją żadne konkretne dowody na piśmie, ani zeznania świadków, które potwierdzałyby jego udział w tej zbrodni – zaznaczył sąd.

Były zbrodnie, ale nie ma winnych.

W okresie powojennym RFN samodzielnie skazała jedynie około czterech procent zarejestrowanych i odnalezionych zbrodniarzy hitlerowskich. Jak wynika z badań Instytutu Historii Najnowszej w Monachium po wojnie spośród około 173.000 nazistów podejrzanych o zbrodnie wojenne skazano niecałe 6.600. Z tego 12 osób otrzymało wyrok śmierci, 163 dożywocie, około 6200 różnej wielkości wyroki więzienia, a 114 osób skazano jedynie na karę grzywny. W sumie tylko 1100 osób zostało skazanych za morderstwo. Znakomita większość zbrodniarzy nie została nigdy sądzona przez niemiecki wymiar sprawiedliwości, a wielu z nich dożyło starości w spokoju i dobrobycie lub żyje spokojnie nadal u naszego boku. Nazistowskim zbrodniarzom z pomocą przyszły dwie amnestie, które Rząd Federalny uchwalił w 1949 i w 1954 roku. Ustawy te były korzystne nie tylko dla byłych członków SS, SA i partii nazistowskiej, na których zapadł już wyrok lub którym groziły procesy sądowe, ale także dla byłych członków Wehrmachtu, którzy dokonali zbrodni wojennych. Ogólnie amnestia objęła wszystkich zbrodniarzy wojennych, którym według niemieckiego prawa groziło do trzech lat więzienia. Dzisiejsze decyzje niemieckich sądów w tym zakresie niewiele się zmieniły.

Waldemar Maszewski