Wraca pamięć o żołnierzach niezłomnych.
1-go marca obchodzimy w Polsce Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Wraz z tym świętem zbiegła się informacja, że odnaleziono zwłoki kolejnych bohaterów, których będziemy nazywać od dzisiaj niezłomnymi. Miedzy innymi odnaleziono Inkę. Cześć i chwała bohaterom.
Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” jest obchodzony 1-go marca w rocznicę egzekucji siedmiu członków niepodległościowego IV Zarządu Głównego Zrzeszenia “Wolność i Niezawisłość”. Egzekucja rozpoczęła się o godz. 20. Skazani byli kolejno podprowadzani na miejsce kaźni, a kat strzelał im w tył głowy. Tego dnia śmierć ponieśli: Łukasz Ciepliński, Adam Lazarowicz, Mieczysław Kawalec, Józef Rzepka, Franciszek Błażej, Józef Batory i Karol Chmiel. Ciał zamordowanych nie wydano rodzinom. Miejsce ich pochówku do dziś pozostaje nieznane.
Łukasz Ciepliński.
Urodził się w rodzinie o tradycjach patriotycznych. Po ukończeniu szkoły powszechnej uczęszczał do Korpusu Kadetów w Rawiczu. W latach 1934-1936 był słuchaczem Szkoły Podchorążych Piechoty w Komorowie-Ostrowi Mazowieckiej, którą ukończył w stopniu podporucznika (awans z 15 października 1936 z 84 lokatą). Od 1936 służył w 62 Pułku Piechoty w Bydgoszczy. Po wybuchu II wojny światowej w szeregach tej jednostki uczestniczył w wojnie obronnej 1939 jako dowódca kompanii przeciwpancernej. Walczył w bitwie nad Bzurą i w Puszczy Kampinoskiej podczas przebijania się do oblężonej Warszawy. Był bohaterem wojennym. Po wojnie był przeciwny ujawnianiu się żołnierzy AK i wstępowaniu do LWP – wydał rozkaz o bojkocie mobilizacji. We wrześniu 1945 został prezesem Okręgu Krakowskiego WiN, a w grudniu tego roku komendantem Obszaru Południowego. 28 listopada 1947 został aresztowany w Zabrzu przez funkcjonariuszy UB. Brutalne i okrutne śledztwo wobec podpułkownika Łukasza Cieplińskiego i jego współpracowników trwało aż trzy lata i było prowadzone pod bezpośrednim nadzorem NKWD. Był przetrzymywany w warszawskim więzieniu mokotowskim. Przed śmiercią Łukasz Ciepliński powiedział współwięźniowi, że będzie trzymał w ustach medalik i po tym będzie można odnaleźć jego zwłoki. Wyrok śmierci został wykonany 1 marca 1951, Łukasz Ciepliński został zabity strzałem w tył głowy w piwnicy pomieszczeń gospodarczych więzienia UB na Mokotowie w Warszawie. Miejsce pochówku Łukasza Cieplińskiego nie jest znane.
Bóg, Ojczyzna i Matka.
Zachowały się grypsy więzienne adresowane do rodziny w ostatnich miesiącach życia Łukasza Cieplińskiego. Pisał je ołówkiem chemicznym na dwóch stronach bibułki, którą skręcał i wciskał w szwy chusteczki sporządzonej z więziennego prześcieradła, następnie przemycanej do krewnych. Ta chusteczka trafiła do adresatów i dziś jest najcenniejszą pamiątką rodziny. W jednym z grypsów pisał do żony:
Kochana Wisiu! Jeszcze żyję, chociaż są to prawdopodobnie już ostatnie dla mnie dni. Siedzę z oficerem gestapo. Oni otrzymują listy, a ja nie. A tak bardzo chciałbym otrzymać chociaż parę słów Twoją ręką napisanych (…). Ten ból składam u stóp Boga i Polski (…). Bogu dziękuję za to, że mogę umierać za Jego wiarę świętą, za moją Ojczyznę i za to, że dał mi taką żonę i wielkie szczęście rodzinne.
W innym pisał do syna:
„Andrzejku! Pociecho moja jedyna. Ofiarowując Ciebie opiece Matki Bożej, proszę Ją, aby z ducha Twego wyrosło w czyn moje serce zdławione rękami wrogów. Ażeby moje marzenia zapadły do Twego serca jak iskry płomienne. Ażebyś był mężnym i słowo dane wobec Boga, Ojczyzny i własnego ducha przedkładał nad życie. Abyś był szlachetny i miał zawsze czyste serce. Aby uśmiech nie schodził z Twoich ust nawet w momencie, gdyby szatańskie ręce życie Tobie – jak mnie – odebrać chciały. Abyś utulił w bólu i otarł łzy Matce i był dla niej prawdziwą radością. Pamiętaj, że istnieją trzy świętości: Bóg, Ojczyzna i Matka. Bądź dobry dla Matki. Zostań lekarzem, inżynierem, naukowcem lub ekonomistą, co wolisz. Nie zapominaj o ojcu i jego idei. Bądź Polakiem, to znaczy całe zdolności zużyj dla dobra Polski i wszystkich Polaków. [...] Bądź katolikiem, to znaczy pragnij poznać Wolę Bożą, przyjmij ją za swoją i realizuj w życiu. Katolik to nie niedołęga, ale zdolny, przedsiębiorczy, służący dobru i walczący ze złem. Przez wykształcenie umysłu i charakteru osiągnąć musisz odpowiednie stanowisko społeczne – by cele te móc realizować. Łukasz”.
Na Boga … w jakim kraju my żyjemy?
Pozwolę sobie w tym miejscu na małą osobistą dygresję. Za każdym razem, kiedy czytam te grypsy (szczególnie ten do syna) po prostu płaczę, nie mogę się powstrzymać od łez. Oprócz niesamowitego wzruszenia ogarnia mnie dodatkowo wielka złość i nieprawdopodobne rozgoryczenie: Jak można było tak traktować zacnych i wspaniałych patriotów, jak można było tak okrutnie zszargać tych ludzi i pamięć o nich i wreszcie, jakim trzeba być człowiekiem, aby jeszcze dzisiaj nie uznawać ich czynów za bohaterskie, a ich samych za wzór wszelkich cnót godnych naśladowania? Co się z nami stało, że musieliśmy czekać ponad ćwierć wieku w teoretycznej wolnej Polsce, aby to, co oczywiste stało się realne? Kogo mamy wokół siebie, kto nami rządzi i czy to się wreszcie kiedyś zmieni?
Kolejna identyfikacja.
Instytut Pamięci Narodowej w dniu święta Żołnierzy Niezłomnych ogłosił zidentyfikowanie zwłok Danuty Siedzikównej “Inki” oraz Feliksa Selmanowicza “Zagończyka”, Józefa Kozłowskiego, Mariana Kaczmarka, Stanisława Kutryby i pilota Edwarda Pytki. Spoczywali na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku. O odnalezieniu tych zwłok wiedzieliśmy od września zeszłego roku, ale historycy z IPN-u aż do 1-go marca nie chcieli potwierdzić tej informacji. Wyniki identyfikacji zostały ogłoszone podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim, obecni byli krewni ofiar, prezes IPN Łukasz Kamiński, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Krzysztof Kunert, przedstawiciele MON i wojska. Rodzinom wręczono specjalne noty identyfikacyjne.
„Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba” to były ostatnie pożegnalne słowa siedemnastoletniej Danuty Siedzikówny, ps. „Inka” zamordowanej przez komunistycznych oprawców w sierpniu 1946 roku w gdańskim więzieniu przy ul. Kurkowej 12. Po blisko sześćdziesięciu latach Polacy poznali prawdę o tej pięknej postaci skazanej przez komunistów – tak jak inni żołnierze antykomunistycznego podziemia niepodległościowego – na zapomnienie”.
Danuta Siedzikówna urodziła się 3 września 1928 roku w miejscowości Guszczewina na Podlasiu, leżącej do 1939 roku w granicach powiatu Bielsk Podlaski. Jej ojciec był leśniczym w Olchówce k. Narewki. Okres dzieciństwa upłynął Danucie Siedzikównie w rodzinnej Olchówce, w której mieszkała do 1939 roku. Wychowywała się w rodzinie o ugruntowanych tradycjach patriotycznych. Siedzikowie był to typowy ród szlachecki wywodzący się z Podlasia. W rodzinie przykładano dużą wagę do tradycji patriotycznych i edukacji dzieci. Ojciec Danusi, Wacław studiował w Petersburgu. Jako dziewiętnastoletni student został zesłany w 1913 roku na Syberię za działalność w konspiracji niepodległościowej. Do Polski powrócił dopiero w 1926 roku, po 13 latach zesłania, korzystając z dokumentów nieżyjącego syna polskich zesłańców. Został leśniczym w Olchówce koło Narewki, do której przeprowadziła się cała rodzina. Matką Danusi była Eugenia z Tymińskich, spokrewniona z rodziną Piotra Orzeszki, męża pisarki Elizy Orzeszkowej. Danusia Siedzikówna była jedną z trojga rodzeństwa, miała młodszą o trzy lata siostrę Irenkę i o rok starszą Wiesię, z którymi była bardzo związana. Do 1939 roku uczyła się w szkole powszechnej w Olchówce, a w okresie wojny w szkole sióstr salezjanek w Różanymstoku koło Grodna. W wolnej Polsce żyła zaledwie jedenaście lat. Wystarczająco długu, aby nauczyć się wierności, lojalności, umiłować wolność i prawdę ponad życie
Długo czekaliśmy na sprawiedliwość.
Tegoroczne obchody święta Żołnierzy Niezłomnych odbiły się szerokim echem i zdecydowanie udowodniły, że paskudnej komunistycznej władzy, pomimo wieloletnich haniebnych prób, nie udało się całkowicie wymazać z polskiej historii pamięci o Żołnierzach Niezłomnych. Nie udało się zniszczyć i obrzydzić bohaterów walczących o wolność ojczyzny. Warto w tym miejscu przypomnieć, że wyjątkowo wiele czasu musiało upłynąć zanim 3 lutego 2011 roku Sejm (dzięki wcześniejszym staraniom śp. Lecha Kaczyńskiego, oraz śp. Janusza Kurtyki) uchwalił ustawę o ustanowieniu dnia 1 marca Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Data ta nie jest przypadkowa, bowiem tego dnia w 1951 roku w mokotowskim więzieniu komuniści strzałem w tył głowy zamordowali przywódców IV Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość – Łukasza Cieplińskiego i jego towarzyszy walki. Tworzyli oni ostatnie kierownictwo ostatniej ogólnopolskiej konspiracji kontynuującej od 1945 roku dzieło Armii Krajowej.
To była prawdziwa armia.
Przez lata komuniści (zresztą często ci sami, którzy istnieją w polskiej polityce do dzisiaj, lub ich ideowi, czy prawdziwi spadkobiercy) wmawiali nam, że po drugiej wojnie światowej nie było żadnej niepodległościowej armii, nie było żadnego poważnego patriotycznego podziemia, bowiem mieliśmy do czynienia jedynie z jakimiś małymi, pojedynczymi bandami złoczyńców, którzy zajmowali się rabunkiem i mordowaniem niewinnych ludzi. Niestety wbijanie przez kilkadziesiąt lat do głów wszystkim i młodym i starym takiego przekazu przyniosło efekty w postaci niemalże całkowitego zapomnienia prawdziwych bohaterów. Już się wydawało, że wszyscy o nich zapomnieli na zawsze, ale na nasze szczęście okazało się, że nie wszyscy dali się zmanipulować ohydnej komunistycznej propagandzie. Pozostało wielu patriotów, którzy w różny sposób (poza legalnym obiegiem, jak np. moja kochana babcia Joanna Makulska z dom u Branicka) przekazywali młodszym pokoleniom prawdę o naszej historii. Już nie jesteśmy w zdecydowanej mniejszości, powoli to nasz przekaz zaczyna dominować i przebija się do coraz szerszej świadomości. Już coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że powojenna konspiracja niepodległościowa była – aż do powstania Solidarności – najliczniejszą formą zorganizowanego oporu społeczeństwa polskiego wobec narzuconej siłą komunistycznej władzy. W roku największej aktywności zbrojnego podziemia, 1945, działało w nim bezpośrednio 150-200 tysięcy konspiratorów, zgrupowanych w oddziałach o bardzo różnej orientacji.
Waldemar Maszewski. Internet.