Niemiecki atak na polski rząd.

To nie są neonazisciMieszkańcy Niemiec podobnie jak wszyscy przeżywają paryskie zamachy i solidaryzują się z francuskimi ofiarami terroru, ale winnych tragedii szukają zupełnie gdzie indziej niż przeciętny Polak. Tutejsi politycy, a za nimi tutejsze media analizując przyczyny podobnych tragedii, od razu przestrzegają, aby nie łączyć zamachów terrorystycznych z przebywającymi w Europie uchodźcami.

Wszystkich, którzy widzą problem inaczej i dlatego ostrzegają przed niekontrolowanym napływem islamistów na kontynent, Niemcy natychmiast stawiają pod pręgierzem. Pod but ostrej krytyki natychmiast dostaje się każdy kraj, każdy rząd, który ośmiela się kwestionować politykę „otwartych drzwi” Angeli Merkel, lub który ośmiela się mówić o ograniczeniach w przyjmowaniu islamskich imigrantów. „To są biedni ludzie i należy im pomagać ze wszystkich sił” – słyszymy z ust przeciętnego niemieckiego obywatela i niemieckiego polityka. Na drugi dzień po paryskich zamachach w Hamburgu zorganizowano wielką demonstrację, gdzie głównym motywem był apel o jeszcze większą pomoc dla uchodźców i przestrzeganie przed ich niesłusznym osądzaniem.

Polski rząd pod niemieckim obstrzałem.

Media niemieckie natychmiast po tym, gdy nowy polski rząd dał do zrozumienia, iż najważniejsze dla niego jest bezpieczeństwo własnego kraju i biorąc to pod uwagę należy rozsądnie przyjmować do siebie uciekinierów, rozpoczęły wściekły atak propagandowy. Już same tytuły niemieckich gazet świadczą o tym, że pokazywanie własnego zdania przez polski rządu wyjątkowo irytuje niemieckich polityków oraz tutejsze media. „Nowy polski rząd na konfrontacyjnym kursie”, „Polski Minister Spraw Zagranicznych bluźni wobec lewicy i liberałów europejskich”, „Kuriozalne propozycje szefa polskiej dyplomacji”, „Nacjonalno-konserwatywny polski rząd zmierza do konfrontacji z Europą” – oto tylko niektóre tytuły z prasy. Jednak wszystkich przebił dziennik „Der Tagesspiegel” który komentarz do zaprzysiężenia polskiego rządu zatytułował: „Polską Prowokacja”. Zdaniem tej lewicowej gazety polski nowy rząd rozpoczął pracę od niepokojących i antyeuropejskich gestów, co jest albo dyletantyzmem, albo celową wrogą robotą. Jedynie agencja prasowa „Reuters” uczciwie zauważyła, iż niechęć do przyjmowania z góry nałożonych kwot uciekinierów rośnie w wielu krajach, wśród których wymieniane są oprócz Polski, także Czechy, Węgry ale także Stany Zjednoczone oraz Kanada.

Istnieje także inny punkt widzenia.

W mediach obowiązuje główny poprawny politycznie punkt widzenia, ale na dalszych stronach gazet można jednak przeczytać, że według najnowszych badań opinii publicznej zdecydowanie rośnie znaczenie partii „Alternatywa dla Niemiec” (AfD), która jest już trzecią siłą na niemieckiej scenie politycznej. AfD m.in. opowiada się przeciwko procesowi islamizacji Niemiec i Europy. Również ukrywane są informacje, że coraz więcej ludzi popiera społeczny ruch Pegida, który także broni Niemiec i kontynentu przed islamizacją. Niemieccy politycy, eksperci i inni medialni celebryci apelują, aby nie obwiniać zbiorowo wszystkich islamistów za zamachy w Paryżu, to jednak (potwierdzają to prywatne rozmowy) w mieście od kilku dni wyczuwa się lekkie napięcie i ostrożność w obcowaniu z muzułmanami. Związki i organizacje muzułmańskie oczywiście odcięły się i potępiły zamachy w Paryżu, pomimo to specjalistka ds. spraw islamu, socjolog Aglaia Mika jest zdania, że „paryski terror” może spowodować wzrost postaw rasistowskich w społeczeństwie. Potwierdza to chcąc zachować anonimowość kilkoro Muzułmanów, z którymi rozmawiał przedstawiciel „Forum Polonijnego” w Hamburgu – Jeden z nich stwierdził wprost, że w ciągu ostatnich dni kilkukrotnie usłyszał obraźliwe a nawet groźne uwagi na swój temat. Potwierdzili to jego koledzy.

Rośnie niemiecki strach.

Pomimo medialnych zapewnień o tym, że Niemcy są bezpieczne, oraz pomimo dziesiątek politycznych apeli, aby nie siać niepotrzebnej paniki, ludzie najzwyczajniej się boją. Świadczą o tym liczne prywatne rozmowy, jakie prowadziliśmy z Hamburczykami, oraz oficjalne statystyki sprzedaży broni palnej i innych środków samoobrony. Otóż tylko w 2015 roku w Niemczech sprzedano o ponad 80 tys. broni palnej więcej niż w całym roku 2014. Tylko w okresie od września do końca października sprzedano aż o 600 proc. więcej pojemników obronnych z gazem w porównaniu do poprzedniego miesiąca. Według magazynu Fokus w tej chwili w Niemczech nie można od ręki kupić gazu pieprzowego, bowiem został wyprzedany. Takiej sytuacji jeszcze nie było na tym rynku. Eksperci i sprzedawcy przyznają, że jest to związane z obawami przed uchodźcami. W odróżnieniu do politycznej poprawności zdecydowana większość Niemców – dane ujawniła telewizja ARD – nadmierną ilość uchodźców bezpośrednio wiąże z ryzykiem wzrostu przestępstw kryminalnych i zagrożeń terrorystycznych.

Berlin.Demo_.04-e1447440020836Uzasadnione obawy.

Strach Niemców jest jak najbardziej uzasadniony tym bardziej po ostatnich informacjach, z których wynika, że wśród aresztowanych jednak są uchodźcy. Ponadto opinie publiczną nie uspakajają informacje, że niemiecka policja aresztowała jednego z algierskich uchodźców przebywającego w ośrodku dla cudzoziemców w miejscowości Arnsberger, który kilka dni temu nieostrożnie chwalił się, że niedługo w Paryżu stanie się coś strasznego. Został aresztowany i jest przesłuchiwany. Na uspokojenie nastroju nie wpływa odwołanie meczu piłkarskiego w ostatniej chwili z policyjnymi sugestiami, że istniało niebezpieczeństwo zamachu terrorystycznego. Teraz zwykli Niemcy zadają sobie i innym pytania: To, co teraz będą zawsze odwoływać tego typu imprezy? Niemcy się obawiają tym bardziej, gdy słyszą, że poszukiwany listem gończym terrorysta Salah Abdeslam, który jest bratem jednego z terrorystów samobójców z Paryża, przebywał przed kilkoma tygodniami w ich kraju. Zapewnienia o bezpieczeństwie sobie, a samopoczucie obywateli sobie.

Waldemar Maszewski