Na głowę Angeli Merkel spadają coraz cięższe ciosy za jej uległą politykę wobec Turcji. Tym razem media i opozycja krytykują niemiecką kanclerz, nie tylko za szkodliwą ich zdaniem umowę z Ankarą, ale także za jej podróż w towarzystwie przewodniczącego Rady Donalda Tuska oraz wice komisarza Fransa Timmermansa do Turcji. Padają ponadto oskarżenia, że Angela Merkel dokonała z tureckimi władzami tajnego porozumienia, które negatywnie odbije się na Niemczech.
Ponownie nad głową kanclerz Angeli Merkel zbierają się czarne chmury. Tym razem za sprawą mediów, które ujawniają, że podpisana kilkanaście dni temu umowa unijno-turecka, mająca powstrzymać napływ uchodźców do Europy, po pierwsze nie spełni tych oczekiwań, a po drugie zawiera punkt, który (dzięki tajnemu porozumieniu Merkel z tureckimi władzami) spowoduje dodatkowy napływ setek tysięcy uchodźców do Niemiec. Jak twierdzi „Sueddeutsche Zeitung” – teoretycznie umowa zawarta pomiędzy Turcją a Unią Europejską powinna zahamować lub wstrzymać napływ nielegalnych imigrantów do Europy, jednak po dokładnym przeczytaniu dokumentu okazuje się, że punkt 4 umowy jest tak sformułowany, iż w przyszłości następne setki tysięcy uciekinierów będą i to legalnie napływać do Unii Europejskiej. Problematyczny punkt umowy brzmi: (…) Kiedy zjawisko nielegalnego przekraczania granicy między Turcją a UE zacznie zanikać, lub przynajmniej zostanie znacznie i trwale ograniczone, uruchomiony zostanie program dobrowolnego przyjmowania ze względów humanitarnych. Państwa członkowskie UE dobrowolnie wniosą wkłady na rzecz tego programu. (…) Zakładając – jak czytamy w niemieckim dzienniku – że jak na razie większość unijnych państw sugeruje, iż nie ma zamiaru przyjmować więcej uchodźców, to zgodnie z tym paragrafem i tajną umową pomiędzy kanclerz a tureckimi władzami, będą oni przewiezieni do Niemiec.
Tajemniczy czwarty punkt.
Punkt czwarty umowy w sposób dość nieokreślony, ale jednoznaczny nadmienia, że w pewnym momencie kraje unijne zaczną przyjmować uchodźców za względów humanitarnych, co prawda widnieje tam ujęta klauzula „dobrowolnie”, to część niemieckich ekspertów nie wyklucza, że będą na „oporne kraje” wywierane zarówno przez Berlin jak i Brukselę ostre naciski. „Sueddeutsche Zeitung” twierdzi, że bez punktu czwartego Ankara wcale nie podpisałaby tej umowy. Coraz bardziej wiarygodne okazują się przypuszczenia, że kanclerz Angela Merkel, aby podpisać umowę z Turcją, co pozwoliło jej na chociaż częściowe zmycie z siebie widma politycznej klęski, musiała dodatkowo zawrzeć tajemnicze porozumienie z tureckimi władzami, zgadzając się na dobrowolne przyjęcie w późniejszym terminie setek tysięcy uchodźców. Dokładna treść tego porozumienia oczywiście pozostaje zagadką, ale właśnie punkt czwarty umowy zdecydowanie to uwiarygodnia. Agencje podkreślają, że zarówno niemieccy jak i pozostali unijni politycy bardzo mało mówią o tym punkcie, bowiem doskonale wiedzą, iż jest to punkt zapalny całej umowy.
Umowa czysto teoretyczna.
Umowa Turecko-Unijna przewiduje, że za każdego nielegalnego syryjskiego imigranta trafiającego z Grecji do Turcji Europa ma przyjąć jednego Syryjczyka z tureckich obozów dla uchodźców. Dzisiaj już wiadomo, że nawet przybliżone wypełnienie założeń umowy w praktyce będzie niewykonalne. Według prognoz unijnych z Bliskiego Wschodu będzie w najbliższych latach próbowało wjechać do Europy około 4 miliony ludzi. Eksperci szacują, że w najlepszym i najbardziej optymistycznym założeniu dziennie będzie można wymienić „jeden za jeden” około 500 uchodźców, co rocznie daje około 175.000. W takim tempie wypełnienie założeń umowy musiałoby trwać ponad 22 lata. Turecki prezydent pewnie także umie liczyć, więc nic dziwnego, że najprawdopodobniej z tego powodu postanowił dodatkowo zabezpieczyć się tajną umową z panią kanclerz. Waldemar Maszewski, Hamburg.
wszystkie zdjęcia (niemiecki internet)