Czy należą się reparacje od Niemiec?

Polski rząd trzeciego października wystosował oficjalną notę dyplomatyczną do Niemiec dotyczącą reparacji wojennych. Rząd federalny, wspierany przez niemieckie media, wszystkie partie polityczne oraz zdecydowaną większość obywateli, zdecydowanie odrzuca możliwość rozmów z Polską na temat ewentualnych roszczeń lub odszkodowań za straty poniesione przez nasz kraj w wyniku niemieckiej agresji. Zamiast rzetelnych rozmów mamy do czynienia z celowym unikaniem jakiejkolwiek dyskusji.

Niemieckie federalne ministerstwo spraw zagranicznych udzieliło oficjalnej i bardzo lapidarnej odpowiedzi na notę polskiego MSZ w sprawie odszkodowań dla Polski za straty wojenne. Berlin powtórzył swoje stanowisko, stwierdzając, że sprawa reparacji i odszkodowań pozostaje zamknięta, a rząd niemiecki nie zamierza podejmować negocjacji w tej sprawie. Polskie władze, część polskich mediów, oraz zdecydowana większość obywateli uznała, że niemiecka odpowiedź jest wyjątkowo arogancka.

Odpowiedź była oczywista.

Dla mnie od początku sprawa była łatwa do przewidzenia. Od lat wsłuchuję się w głosy niemieckich polityków, czytam i słucham niemieckich publicystów i wreszcie rozmawiam na temat ewentualnych niemieckich reparacji ze zwykłymi Niemcami. Znam niemiecki stosunek do problemu wojennych reparacji dla Polski, więc nie byłem zdziwiony gdy ponownie usłyszałem, iż żadnych reparacji nie będzie. Owszem w każdej oficjalnej wypowiedzi przedstawiciela federalnego rządu padają słowa o moralnej niemieckiej winie, o tym, że Niemcy zdają sobie sprawę ze swojej moralnej odpowiedzialności za zbrodnie wojenne, czy też, że mają świadomość krzywd, jakich doświadczyli Polacy i inne narody z rąk nazistów. (Określenie naziści od dawna w niemieckiej prasie w tutejszych publikacjach próbuje zatuszować słowo “Niemcy”. Ta metoda ma spowodować, że do naszych głów wbije się fałszywy kod pamięci, że zbrodni na narodzie polskim dopuścili się jacyś nieokreśleni naziści, a nie Niemcy)

Kilka przykładów ciągle stosowanej fałszywej niemieckiej polityki historycznej:

Kilka dni temu w związku z rocznicą wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, na stronach internetowych Fundacji Konrada Adenauera pod zdjęciem obozu umieszczono napis, że był to największy nacjonalistyczny obóz koncentracyjny i zagłady, który obecnie stał się synonimem holocaustu. Wszystko się zgadza, ale to nie był jakiś tam nacjonalistyczny obozów, lecz niemiecki. Oficjalna nazwa obozu według UNESCO brzmi: “Auschwitz-Birkenau – niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny i zagłady”.

Publiczne Radio “Deutschlandfunk” poszło jeszcze dalej i nazwało “Auschwitz-Birkenau” nacjonalistycznym obozem zagłady w polskim Oświęcimiu. Skojarzenie nasuwa się automatycznie.

Co dalej?

Niemcy nie chcą rozpamiętywać niechlubnej przeszłości i wolą przejść do przyszłości z zapewnieniami, że zrobią wszystko, aby już nigdy nie dochodziło do podobnych zbrodni. Politycy, ale także niemieccy historycy i publicyści zapewniają, że będą dbali o pamięć historyczną (efekt widoczny na opisanych wyżej zdjęciach) i na tym obietnice się kończą. Od lat jakiekolwiek roszczenia wobec Polski pozostają niespełnione. Powtarzana przez rząd federalny teza, że niemiecka strona załatwiła w stosunku do Polaków wszelkie zobowiązania roszczeniowo-finansowe jest zdecydowanie fałszywa.

Słowa bez pokrycia.

W konfrontacji z rzeczywistością, te wszystkie zapowiedzi o niemieckim pielęgnowaniu wspólnej pamięci historycznej są niewiele warte. Berlin nigdy nie zamierzał i nadal nie zamierza wypłacać Polsce ani reparacji, ani nie chce rozmawiać na temat odszkodowań z pojedynczymi Polakami. Ponadto Niemcy od kilkudziesięciu lat robią wszystko, aby na niemieckiej ziemi raczej nie pozostał żaden ślad o Polsce i Polakach jako o ofiarach drugiej wojny światowej. Warto podać kilka faktów przypominających o tym, że strona niemiecka nie jest chętna udzielaniu pomocy poszkodowanym podczas drugiej wojny światowej Polakom:

1. Kilkanaście lat temu jedna z berlińskich kancelaria przesłała do federalnego ministerstwa finansów w imieniu Związku Byłych Więźniów Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych pochodzących z Polski wnioski o przyznanie im, jako osobom pokrzywdzonym przez III Rzeszę dopłat do rent i emerytur. (Ofiary innych narodowości pobierają takie dodatki pieniężne). Adwokaci w imieniu około 16 tysięcy w tamtych czasie żyjących jeszcze polskich ofiar zażądali od rządu niemieckiego miesięcznej dopłaty do ich rent i emerytur (“Pflegegeld” czyli pieniędzy pielęgnacyjnych w wysokości 410 euro). W tamtym czasie niemieckie ministerstwo finansów zdecydowanie odmówiło zadośćuczynienia byłym polskim więźniom niemieckich obozów koncentracyjnych twierdząc, że jest to niemożliwe z prawnego punktu widzenia. Już wtedy strona niemiecka motywując swoją odmowę użyła fałszywych argumentów jakoby Polska zrzekła się wobec Niemiec wszelkich reparacji wojennych i dlatego nic nie mogą zrobić.

Widziałem oryginalną odmowną odpowiedź wysłaną przez federalne ministerstwo finansów do adwokatów. Oto jej treść:

“Niemieckie ministerstwo zdaje sobie sprawę ile krzywd Niemcy wyrządzili wschodnim sąsiadom, ale przecież każdy niemiecki rząd zgodnie ze swoimi możliwościami próbował wyrównać i zadośćuczynić tym szkodom. Niemiecki minister finansów nie widzi jednak żadnej możliwości, aby obecnie wypłacić Polakom jakichkolwiek dopłat, gdyż jest to niezgodne z prawem”.

W tamtym piśmie niemieckie ministerstwo, jako powód odmowy stwierdza, że żadna pojedyncza prywatna osoba, ani grupa osób nie ma prawa żądać odszkodowań od państwa prowadzącego wojnę. Wtedy przeczytałem, że wojenne reparacje mogą zostać wypłacane jedynie na drodze bilateralnych umów i traktatów. To także nie jest prawdą, bowiem obecnie tan sam niemiecki rząd twierdzi, że sprawa roszczeń “bilateralnie” wcale nie będzie podejmowana. Czy można mówić o rozczarowaniu? Raczej nie, bowiem zarówno wtedy, jak i obecnie Niemcy do polsko-niemieckiego pojednania podchodzą nie na bazie poczucia winy i rzeczywistych refleksji, lecz na płaszczyźnie technicznej – na zasadzie coś tam już zapłaciliśmy i to powinno wystarczyć.

2. Innym przykładem niemieckiej buty prezentowanej wobec polskich ofiar była odmowa sprzed lat wypłaty specjalnego dodatku do renty ofiarom Holocaustu zamieszkałym na stałe w Polsce i pracującym w czasie II wojny światowej w getcie. Niemiecki Najwyższy Sąd Socjalny w Kassel w 2013 roku rozstrzygnął, że polskiej grupie narodowościowej zamieszkałej na stałe w Polsce, pomimo dowodów, iż pracowali w czasie II wojny światowej w getcie nie należy się specjalny dodatek do renty. Nikt nie miał i nadal nie ma wątpliwości, że jest to jawna dyskryminacja na tle narodowościowym, bowiem takie właśnie świadczenia były i są wypłacane przez niemieckie kasy ubezpieczeniowe ofiarom Holocaustu mieszkającym w Izraelu, Stanach Zjednoczonych, czy także w innych krajach, – ale nie w Polsce. W tej sprawie ofiary ze stałym miejscem zamieszkania w Polsce miały nadzieję, że podobnie jak to miało i ma miejsce w przypadku innych ofiar spoza Polski, otrzymają specjalny dodatek do renty (tzw. Pension Getto) za pracę świadczoną w getcie w okresie II wojny światowej. Chodziło tu o niewielką kwotę – około 150/250 euro, wypłacaną, co miesiąc przez niemieckie kasy, a konkretnie przez Deutsche Rentenversicherung Bund w Berlinie, poszkodowanym pracującym w gettach, jako specjalny dodatek do ich normalnych świadczeń. Jest to suma dodatkowa oprócz tej, jaką ludzie ci otrzymują w postaci świadczenia emerytalno-rentowego od ubezpieczyciela krajowego wg swojego miejsca zamieszkania. Niestety niemiecki sąd uznał, że miejsce zamieszkania, jakim jest Polska, eliminuje poszkodowanych z grupy ofiar.

3. Około dziesięć lat temu przedstawiciele Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Niewidomych Cywilnych Ofiar Wojny (stracili wzrok w wyniku wojny rozpętanej przez Niemcy) wystąpili do rządu niemieckiego o pomoc w przyznania im dodatku socjalnego. Byłem obecny na wielu demonstracjach, na których przedstawiciele tego stowarzyszenia bezskutecznie domagali się od strony niemieckiej sprawiedliwego traktowania. Niemcy inaczej traktowali i nadal traktują tych, którzy utracili wzrok na terenie dawnej III Rzeszy, a inaczej tych, których to nieszczęście dotknęło na terenach polskich. Dla tych pierwszych niemiecki rząd, co miesiąc nadal wypłaca tak zwany specjalny dodatek dla niewidomych (Blindgeld), a także raz w roku wysyła ich do sanatorium. Jednak Polacy, którzy także w wyniku wojny stracili wzrok, ale stało się to nie na terytorium dawnej Rzeszy, lecz na obszarze II RP są takich możliwości całkowicie pozbawieni, nie dostają nic. Nigdy nikt z niemieckich ani ówczesnych, ani obecnych władz im nie pomógł. W roku 2004 żyło jeszcze 190 ofiar zrzeszonych w Ogólnopolskim Stowarzyszeniu Niewidomych Cywilnych Ofiar Wojny. Najprawdopodobniej upływający czas i biologia wyręczyły Niemców także w tej sprawie, bowiem już nie ma komu pomagać.

Gdzie jest pomnik polskich ofiar?

Od lat Polacy i polskie organizacje działające na terytorium Niemiec dopominają się od niemieckich władz budowy w centrum Berlina pomnika polskich ofiar. Oficjalne pisma w tej sprawie przez lata pisali m.in” Więźniowie Obozów Koncentracyjnych w RFN, Związek Poszkodowanych Pracy Niewolniczej, Stowarzyszenie Dzieci Wojny czy też Stowarzyszenie Dzieci Urodzonych w Niewoli. Ich wieloletnie starania zawsze okazywały się bezskuteczne. Przez lata los męczeństwa Polaków pozostawał w Niemczech tematem tabu, a wszystkie próby walki o upamiętnienie polskich ofiar (w postaci chociażby pomnika) w starciu z niemieckimi urzędami i politykami pozostają nieskuteczne.

Pierwsze polskie propozycje sugerowały, aby “Polskie Centrum Pamięci” stanęło gdzieś obok Pomnika Holocaustu i pokazywało prawdziwą martyrologię narodu polskiego podczas II wojny światowej. Dyskusja na ten temat trwa już latami, ale konkretów brak. Ciągle nie ma ani pomnika polskich ofiar, ani centrum “polskiej martyrologii”. Rozmowy z przedstawicielami niemieckiej strony przeciągają się niemiłosiernie i przebiegają jak po grudzie. Z tych niekończących się rozmów coraz częściej wynika, że “my Polacy” na siłę i bezczelnie domagamy się uznania nas za ofiary drugiej wojny światowej, co zdaniem dużej części Niemców nie do końca jest prawdą. Na dzień dzisiejszy sprawy wyglądają następująco: W 2020 roku Bundestag podjął decyzję o budowie tak zwanego “Miejsca pamięci i spotkań”. Rok później federalne MSZ poinformowało, że tworzona jest “Komisja Ekspertów”, która ma w najbliższych miesiącach przedstawić projekt utworzenia w Berlinie miejsca pamięci o polskich ofiarach II wojny światowej. Jak ustaliliśmy do tej pory nie udało się ustalić jeszcze żadnych konkretów, ani co do formy upamiętniania ofiar, ani co do lokalizacji.

Pomnik nie dla wszystkich.

Wielu niemieckich polityków nadal twierdzi, że nie należy budować pomnika żadnej oddzielnej grupie narodowościowej, w tym także Polakom. Padają propozycje, aby pobudować pomnik upamiętniający wszystkich Słowian. Dzisiaj w Berlinie znane tylko dwie grupy ofiar II wojny światowej: Żydzi, którzy zginęli podczas Holocaustu oraz “bestialsko wypędzeni z terenów wschodnich” Niemcy. A o tym, że Polacy byli mordowani przez Niemców oraz zaliczani przez nich do podludzi (Untermenschen) w czasie II wojny światowej, politycy mówią coraz mniej, a młode pokolenie już tego nie wie wcale. Jak do tej pory walka z urzędami i politykami niemieckimi o poparcie dla projektu budowy pomnika polskich poszkodowanych jest trudna i wyboista. A przecież Cyganie posiadają już w Niemczech w miejscowościach Heidelberg i Berlin swoje Centra Dokumentacji i Kultury, które są dotowane przez oficjalne niemieckie władze państwowe. Żydzi także mają swoje centrum w niemieckiej stolicy, działające na podobnej zasadzie. W Berlinie istnieje także centrum niemieckich wypędzonych, zostały uczczone także homoseksualne ofiary nazizmu, a dodatkowo w okolicach Bramy Brandenburskiej stoi pomnik żołnierzy radzieckich. Tylko my Polacy, najbardziej obok Żydów poszkodowani przez Niemców nie mamy nic.

Nie zapłacimy i nie chcemy nawet o tym rozmawiać!

Sprawa reparacji i odszkodowań za straty wojenne pozostaje zamknięta, a rząd niemiecki nie zamierza podejmować negocjacji w tej sprawie. Zdaniem niemieckich prawników decyzja z 1953 roku, kiedy to Polska jakoby zrzekła się wobec Niemiec jakichkolwiek roszczeń za drugą wojnę światową skutkuje tym, że sprawy te zostały definitywnie załatwione. Według niemieckiej doktryny prawnej Polska zrzekła się reparacji wojennych od Niemiec na mocy jednostronnej deklaracji z 23-go sierpnia 1953 roku. Niemieccy prawnicy, wspierani przez wszystkie dotychczasowe rządy i wszystkich polityków stosują bardzo wygodną dla siebie wykładnię prawa, z której wynika, że wobec Polski, państwo niemieckie nie ma żadnych reparacyjnych zobowiązań. Czy na pewno?

Czy to prawdziwy, czy fałszywy argument?

Duża część polskich historyków i prawników twierdzi, że w sprawie przytaczanego przez niemiecką stronę oświadczenia z 1953 roku nie wszystko jest jasne z prawnego punktu widzenia. Coraz częściej podważana jest niemiecka interpretacja – jakoby polska strona zrzekła się od Niemiec jakichkolwiek reperacji. Otóż odnaleziono dokument, z którego wynika, że Polska wyraźnie oświadczyła w 1969 roku na forum ONZ, że polskie ofiary nazizmu nie otrzymały żadnych odszkodowań. Wtedy to Republika Federalna starała się o przyjęcie do ONZ i próbowała wybielić się przed całym światem, twierdząc, że Niemcy zadośćuczynili wszystkim ofiarom nazizmu. Istnieją dokumenty, świadczące, że już wtedy Polska zdecydowanie temu zaprzeczyła. Część polskich prawników jest zdania, że wspominane przez Niemcy oświadczenie z 1953 roku nie zostało nigdy prawnie usankcjonowane i było jedynie przedsięwzięciem medialnym, po drugie Polska była wtedy państwem niesuwerennym i działała na wyraźne polecenia okupanta sowieckiego, a poza tym ewentualne zrzeczenia dotyczyły jedynie Niemieckiej Republiki Demokratycznej, a nie całych Niemiec. Polski Sejm w specjalnej uchwale uznał, że Polska ma w dalszym ciągu prawo do ewentualnych reparacji wojennych od Niemiec. W zamówionej w 2004 roku przez polski Sejm ekspertyzie prawnej czytamy, że w dalszym ciągu reparacje od Niemiec są możliwe. Stanowisko to poparł wtedy profesor Jan Sandorski, który także był przekonany, że według prawa międzynawowego Polska nigdy nie zrzekła się takich reperacji. W swojej ekspertyzie Sandorski napisał: “Oświadczenie rządu PRL z 23 sierpnia 1953 r., dotyczące zrzeczenia się z dniem 1 stycznia 1954 r. spłaty odszkodowań na rzecz Polski, było nieważne (…) i jako takie nigdy nie wywierało i nie wywiera skutków prawnych”. Warto przypomnieć, że Polska nigdy oficjalnie nie zrzekła się roszczeń wojennych wobec Niemiec i nigdy polski rząd nie podjął na ten temat żadnej ustawy.

Niemcy nie chcą słyszeć o reparacjach dla Polski.

Niemieckie media wydają się być zszokowane, że zdecydowana większość Polaków popiera żądania wypłacenia przez Niemcy reparacji wojennych dla Polski. Tym bardziej, że zupełnie odmienne nastroje panują u naszych zachodnich sąsiadów. Jak wynika z sondaży prawie 70 proc. Niemców zdecydowanie sprzeciwia się wypłacaniu jakichkolwiek odszkodowań Polsce za straty jakich nasz kraj w wyniku rozpętanej przez Niemcy drugiej wojny światowej. Także niemieckie media zdecydowanie wolą mówić o tym, że domaganie się odszkodowań jest niezasadne. Podobnie jak rząd federalny odrzucają możliwość wypłacenia Polsce jakichkolwiek reparacji wojennych, przy okazji twierdząc, że takie żądania psują wzajemne stosunki.

2023-01-08_162239

Widok Warszawy zniszczonej przez Niemcy po drugiej wojnie światowej.

Tego typu obrazki bardzo rzadko i niechętnie pokazywane są w niemieckiej telewizji, bowiem pokazują one ogrom zniszczeń jakich doznała Polska z niemieckich rąk, a w obecnej sytuacji, gdy polska strona domaga się reparacji lepiej uniknąć negatywnych skojarzeń i pominąć takie obrazki.

Czy na pewno zapłacili?

Podczas wielu rozmów na temat ewentualnych reparacji wojennych od Niemiec dla Polski w jego głosie zawsze słychać zniecierpliwienie. Co sądzisz o polskich żądaniach, aby Niemcy wypłaciły Polsce odszkodowania za straty, jakich doznaliśmy od was podczas drugiej wojny światowej? – zadaje pytanie mojemu niemieckiemu rozmówcy. Doskonale wie, że jestem z Polski, więc ostrożnie zaczyna, że przecież sami się zrzekliśmy wszelkich roszczeń, że Niemcy z tego tytułu już wypłaciły Polsce setki milionów dolarów i kończy typowo, że prawnie sprawa odszkodowań od Niemiec dla Polski nie istnieje. Podobnie jak inni Niemcy, także mój rozmówca nie potrafi podać jakichkolwiek szczegółów tego jakoby “polskiego zrzeczenia się roszczeń”, ale pada jak zwykle w takiej sytuacji stała niemiecka formułka: “Wielokrotnie o tym informowały media. Poza tym zapłaciliśmy Polsce już setki miliony dolarów w ramach odszkodowań – twierdzi mój niemiecki rozmówca i dodaje, że to chyba załatwia i kończy sprawę”. Taki argument zarówno jemu, jak i innym Niemcom wystarcza w zupełności.

Więc przypomnijmy, że w nocie dyplomatycznej skierowanej do Niemiec wyliczono ogólną kwotę strat na ponad 6 bilionów 220 miliardów zł 609 mln zł.

(Zgodnie z oficjalnymi dokumentami od zakończenia drugiej wojny światowej Polska otrzymała od Niemiec następujące kwoty: w 1960 roku Polacy otrzymali 40 milionów Deutsche Mark, w 1970 roku – 100 milionów Deutsche Mark, w 1975 – w ramach socjalnych ubezpieczeń 1.3 miliarda Deutsche Mark, w 1992 roku – 500 milionów Deutsche Mark, no i ostatnio od 2000 roku z fundacji “Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość” – łącznie 977 milionów euro).

W zestawieniu z prawdziwymi stratami są to jedynie marne ochłapy.

2023-01-08_162306

Zdjęcie zniszczonej Warszawy.

Takie zdjęcia powinny być rozlepione na wszystkich niemieckich dworcach kolejowych, autobusowych i na wszystkich przystankach komunikacji miejskiej. Jak nie wiedzą- to niech się uczą.

 Obelgi zamiast merytorycznej rozmowy.

Po ogłoszeniu faktu, że polska strona wystosowała oficjalną notę dyplomatyczną do Niemiec dotyczącą reparacji wojennych w niemieckiej prasie oraz w niemieckojęzycznych portalach społecznościowych pojawiły się obrzydliwe i bezczelne wpisy dotyczące Polski i Polaków. Pod artykułami poruszającymi sprawę ewentualnych reparacji wojennych lub uzyskania w jakiejkolwiek formie odszkodowań za straty moralne i materialne, jakich doznaliśmy od Niemców podczas drugiej wojny światowej, pojawiły się świadczą teksty świadczące o tym, że przeciętny niemiecki obywatel w stu procentach popiera rząd federalny i podobnie jak on odrzuca wszelkie polskie roszczenia w tym zakresie. Przeciętny Niemiec jest oburzony, że taki kraj jak Polska domaga się od nich jakiegokolwiek pieniędzy. To dla nich nie do pojęcia. Oto kilka przykładów komentarzy umieszczonych pod dziesiątkami artykułów poruszających kwestie ewentualnych reparacji z dzienników “Die Welt”, “FAZ”, “BZ”, hamburskiego “Abendblatt” czy tygodników “Die Zeit” lub “Der Spiegel”:

Internauta podpisany jako Steffen S. napisał, że polską bezczelnością jest, aby po tylu latach stawiać podobne żądania. Z kolei ktoś o pseudonimie “Mark von Ork” napisał, że nie można w nieskończoność tolerować, aby Polska tylko żebrała i ciągle upominała się od innych o pieniądze. Podpisany jako “Ruediger W” poszedł jeszcze dalej i bezczelnie porównał Polskę do starego prowizorycznego warsztatu, który w dużej mierze opiera się na byłych niemieckich ziemiach, takich jak Mazury, czy Śląsk. “Oni nie czują się dobrze i ciągle narzekają – tak jest od wieków” – dodał Ruediger.

Także pozostałe komentarze są w tym samym tonie: “Polska traktuje Niemcy jak dojną krowę”, “Dla Polski Niemcy to bankomat”, “Możemy coś zapłacić, ale przesuniemy wtedy nasze wschodnie granice, a wyrzuceni Niemcy odzyskają swoje ziemie z powrotem”, “Niemcy muszą zażądać oddania Śląska i innych wschodnich terenów” – to tylko mały wycinek typowych wpisów. Ktoś podpisany, jako “Montana” zawyrokował, że faszystowski PiS nie otrzyma ani jednego centa, a podgrzewanie przez tę partię antyniemieckich nastrojów jest skandaliczne.

Oddajcie nam zagrabione po wojnie tereny.

Część wpisów jest tak przerażająca, że trudno uwierzyć, iż autorami są nasi bliscy sąsiedzi i sojusznicy z Unii Europejskiej. Z treści komentarzy wynika wprost, że Niemcy mają o nas bardzo złe zdanie i że są w stosunku do Polaków bardzo zarozumiali i aroganccy. Widać wyraźnie, że piszący są po prostu przekonani o niemieckiej wyższości nad innymi narodami (w tym Polakami) i nie widzą nic złego, nie tylko w pouczaniu, karaniu i łajaniu nas jak sztubaków. “Jeszcze będziemy mieli dużo zabawy z naszymi wschodnimi partnerami” – zażartował w jednym z komentarzy w dzienniku “Die Welt” internauta podpisujący się jako “Dirk. S”. Ktoś o pseudonimie “Ines” dodał, że będzie jeszcze weselej jak do grona wschodnich krajów należących do Unii Europejskiej dołączy Ukraina.

Większość Niemców komentujących w Internecie kwestie ewentualnych reparacji wojennych dla Polski ma dla nas jedną, często powtarzającą się propozycję, która brzmi następująco: Drodzy Polacy chętnie porozmawiamy o odszkodowaniu, ale oddajcie nam za to na przykład Śląsk lub Mazury. To chyba dobra propozycja? – pada bezczelne pytanie.

Inny niemiecki internauta przedstawiający się jako “Lesender” komentując polskie roszczenia wobec Niemiec nawiązał do rozpowszechnionego w Niemczech dowcipu o Polakach złodziejach. “Gdy polscy politycy nadchodzą, to Niemcy muszą chować swoje portmonetki”.

W podobnym tonie skomentował sprawę Michael F. stwierdzając, że “Polacy powinni po prostu wziąć się do pracy, a nie ciągle domagać się kasy”. “Niemiecki Gerd” komentując polskie żądania reparacji wojennych stwierdził, że Polska zawsze dążyła do kłótni z Niemcami. Zdaniem tego komentatora, to nie Rosja, ale właśnie Polska jest odpowiedzialna za wysadzenie gazociągu “Nord Stream”. Inny Niemiec dodaje, że od samego początku Polska dążyła do rozmieszczenia wojsk amerykańskich u siebie, aby prowokować Rosję. Podpisany, jako “Mainhesse” twierdzi, że Śląsk i Ostpreussen to są ogromne łupy wojenne dla Polski, a Polska oprócz ponad 114 tysięcy kilometrów kwadratowych ziemi zyskała także wiele nieruchomości, które należały do Niemców.

Setki niemieckich komentatorów wprost grozi Polsce, że jeżeli nadal będziemy drążyć temat reparacji, to w konsekwencji stracimy swoje zachodnie tereny. “Wykorzystajmy sytuację i odzyskajmy nasze Prusy Wschodnie” – czytamy w jednym z komentarzy. Tego typu, lub nawet jeszcze bardziej aroganckich wpisów w niemieckim Internecie jest pełno.

Kim jesteśmy do przeciętnego Niemca?

Ze zdecydowanej większości wpisów dotyczących ewentualnych roszczeń jasno wynika, że Niemcy traktują nas jak kogoś gorszego. Faktem jest z obserwacji i wieloletniej praktyki wynika, że zdecydowana większość niemieckiego społeczeństwa, niemieckich pracodawców i niemieckich polityków uważa nas Polaków za bardzo dobrych usługodawców, podwykonawców, czyli jako przydatna na niemieckim rynku grupa narodowa. Dla większości Niemców tego typu określenia wobec Polaków nawet nie są pejoratywne, ani tak to widzą. Być może rację ma polski wiceminister Arkadiusz Mularczyk, który powiedział, że nie jest zaskoczony odmową Berlina w sprawie rozmowy na temat reparacji. Jego zdaniem “Niemcy nie prowadzą przyjaznej polityki wobec Polski, chcą ustanowić tu swoją strefę wpływów i traktować Polskę jak wasala”. A może tak właśnie jest.

Gadam i gadam i nic z tego nie wynika….

Z setek rozmów, jakie prowadzę i prowadziłem w ostatnich tygodniach, miesiącach, a nawet latach wyłania się obraz Niemca jako “możnego pana”, który łaskawie do prostych czynności może zatrudnić u siebie w firmie, czy we własnym domu Polkę lub Polaka. Niemcy uważają nas za tanią (niewykwalifikowaną) siłę roboczą ze słabą znajomością języków obcych (w tym oczywiście także niemieckiego), słabym wykształceniem i niską samooceną. Ich zdaniem przeciętny Polak podejmie się wielu zajęć w Niemczech, nawet za niewielkie wynagrodzenie.

Na łamach jednego z dzienników “Grupy Polska Press” opublikowano następujące ogłoszenie: “Zatrudnię Niemkę do prowadzenia domu i wyprowadzenia psa. Znajomość języka polskiego mile widziana”. Nikt się nie spodziewał, że to z pozoru zwykłe ogłoszenie o zatrudnieniu, umieszczone w polskiej prasie i w mediach społecznościowych wywoła tak duże poruszenie. Ogłoszenie to (także w języku niemieckim) szybko wywołało duże poruszenie w Niemczech. Przeciętnego Niemca rozzłościło ogłoszenie, sugerujące, że Niemka mogłaby pracować u Polaka. Polska kobieta lub mężczyzna u Niemca to rzecz normalna, ale odwrotnie to nie do pomyślenia. Opowiedziałem o ogłoszeniu w polskiej prasie mojemu znajomemu z Heidelbergu – Norbertowi. W pierwszym odruchu wraz z żoną zaczęli się głośno śmiać, bowiem potraktowali to ogłoszenie jak dobry dowcip. Dopiero po chwili refleksji przeprosili i przyznali, że zareagowali źle. Wyłoniła się smutna refleksja Niemcy (nawet moi bliscy znajomi) nie traktują Polaków poważnie.

Wam.