Coraz częściej w UE dają się słyszeć głosy wzywające kraje członkowskie, aby jako wspólnota dokonywały zakupu gazu. Jak Pan ocenia ten pomysł? Czy nie należy się obawiać, że KE wykorzysta gaz jako kolejne – po KPO – narzędzie do wymuszania różnych rozwiązań, które nie są wcale zbieżne z racją stanu danego kraju? Skoro Bruksela była w stanie wstrzymać Polsce wypłatę należnych jej pieniędzy z tytułu zaciągniętego kredytu, to równie dobrze może zakręcić nam kurek z gazem.
Andrzej Stefaniak: Oczywiście diabeł tkwi w szczegółach. Ten mechanizm, o którym Pani mówiła, może spowodować powstanie kolejnego narzędzia, które będzie dyscyplinowało krnąbrne kraje. Ono może być wykorzystywane. Moim zdaniem będzie duża pokusa, żeby rzeczywiście tak się stało. Dlatego jeżeli taki projekt będzie wiązał się z tym, iż takie zakupy nie będą obowiązkowe dla poszczególnych krajów członkowskich, jeżeli nie będzie przymusu, żeby korzystać z tego mechanizmu, to myślę, że ten mechanizm będzie powodował dużą stabilizację na rynku i będzie korzystny dla wszystkich odbiorców końcowych gazu. Tych, którzy teraz cierpią z powodu bardzo wysokich cen. Natomiast gdyby był przymus korzystania z tego mechanizmu, prędzej czy później zostałoby to wykorzystane jako narzędzie nacisku, wywierania wpływu na te kraje, które nie chcą się podporządkować decyzjom Brukseli. Jest więc w tym pomyśle dużo potencjału, który mógłby być negatywnie wykorzystany przeciw Polsce. Sądzę, iż warto zwrócić uwagę, jakie będą szczegółowe kompetencje i zasady w tym zakresie, czy będzie obowiązek lub czy nie będzie obowiązku korzystania z tego mechanizmu.
Wydaje się, że w obecnej sytuacji kryzysu gazowego Polska ma szansę stać się hubem gazowym i eksportować ten surowiec do krajów UE. Czy decyzja o wspólnych zakupach nie będzie stanowiła przeszkody dla realizacji tych aspiracji i czy nie da przewagi i pierwszeństwa Niemcom?
Bardzo przemyślana polityka polskiego rządu doprowadziła do powstania gazo-portu. To narzędzie daje nam wielką swobodę dywersyfikacji dostaw gazu. Ta naprawdę przezorna polityka daje nam niezwykle dużą przewagę – niezależność od tego, z którego kierunku będziemy pozyskiwali gaz. Jeżeli te mechanizmy, które powstają, by cała UE kupowała gaz, zostaną dobrze przeprowadzone, to Polska może być jednym z beneficjentów. W Europie jest niewiele gazo-portów, wśród nich – ten polski. Dlatego w sytuacji, kiedy brakuje infrastruktury, to Polska może być regionalnym liderem, który byłby hubem, ośrodkiem, który rozdysponowuje transportowany do Europy gaz. To dałoby pewną niezależność energetyczną krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Rola Polski moim zdaniem wyraźnie rośnie. Myślę, że to, iż doprowadzono do powstania gazo-portu, było jedną z najlepszych decyzji w ostatnich dziesięcioleciach, jeżeli chodzi o generowanie niezależności naszego kraju.
Czy decyzja o wspólnym imporcie gazu nie będzie skutkować powrotem UE do rosyjskiego gazu z chwilą zakończenia wojny na Ukrainie?
Gdyby konflikt zbrojny się zakończył i Niemcy wróciły do swojego pomysłu handlowania z Rosją, to oczywiście takie ryzyko występuje. Natomiast ostatnie wydarzenia z infrastrukturą rosyjską, czyli zniszczenie projektów Nord Stream prowadzi do tego, że raczej na chwilę obecną byłoby trudno w bardzo krótkoterminowej perspektywie być znowu uzależnionym od rosyjskich źródeł. Natomiast – moim zdaniem – ryzyko długoterminowe cały czas istnieje, ponieważ Niemcy będą chcieli, żeby te węglowodory płynęły jednak z kierunku wschodniego. Takie ryzyko jak najbardziej występuje i będzie ono duże. Dla Rosji Niemcy są naturalnym partnerem, a dla Niemiec – Rosja. W tej sytuacji myślę, że jeżeli konflikt zbrojny się zakończy, spowoduje bardzo szybko nawrót głosów, które mówią, żeby znowu handlować na poprzednich zasadach i żeby wrócić także do tych projektów, które będą miały za zadanie transportowanie węglowodorów z kierunku wschodniego do Europy. Myślę, że Europa powinna wyciągnąć poprawne wnioski, że Rosja wykorzystuje węglowodory jako broń i że nie można się poddawać szantażowi podmiotu, który jest nieobliczalny, który wykorzystuje surowce do swoich niecnych celów. Oczywiście należy zrobić wszystko, żeby Europa była bardzo szeroko zdywersyfikowana i miała umowy z kompetentnymi dostawcami, którzy mają wielkie zasoby surowców i z którymi łączą nas wielowiekowe tradycje kulturowo-biznesowe. Myślę, że kierunek amerykański jest w tym wypadku dość atrakcyjny, żeby jeszcze bardziej powiązać gospodarczo Europę i Stany Zjednoczone, ponieważ Amerykanie mają dużo gazu i mogliby dostarczać go do Europy.
Czy wspólne zakupy gazu nie ułatwią Komisji Europejskiej odgórnego narzucania limitów zużycia poszczególnym krajom członkowskim?
Rozpoczęliśmy ten wywiad od słów: “Diabeł tkwi w szczegółach” i to są właśnie te szczegóły. Gdyby się okazało, że Unia Europejska nakazuje poszczególnym krajom, że one muszą sprowadzić dane wolumeny gazu do swoich krajów, to oczywiście byłoby to jedno z tych narzędzi, które miałoby posłużyć dyscyplinowaniu poszczególnych krajów. Dlatego warto, aby wspólny import gazu był nieobowiązkowy, żeby był narzędziem warunkowo wykorzystywanym w awaryjnych sytuacjach. Tylko wówczas narzędzie, o którym mówimy, spełniłoby swoją rolę.
Niewątpliwą zaletą wspólnych zakupów gazu jest lepsza pozycja negocjacyjna UE jako wspólnoty niż poszczególnych państw z dostawcami tego surowca, ale czy w obecnej sytuacji jest ona w stanie zrównoważyć pojawiające się zagrożenia?
Oczywiście na rynku zwykle jest tak, że ci, którzy chcą kontraktować bardzo duże wolumeny, kupują po cenach bardziej zbliżonych do hurtowych. Sytuacja, w której negocjatorem byłaby cała Unia Europejska, doprowadziłaby do wynegocjowania niższych cen. Natomiast w takiej sytuacji to narzędzie byłoby prawdopodobnie wykorzystywane do nacisków na słabsze kraje, które nie mają dostępu do morza, które nie mają dostępu do własnych źródeł, żeby te państwa realizowały narzucaną im z Brukseli politykę. Byłoby to narzędzie do tego, żeby znowu wypłukiwać, rugować niezależność, suwerenność poszczególnych krajów, aby je Unią transponować do Brukseli.
Czy reforma Unii Europejskiej zgodnie z wizją Schumana, w duchu rzeczywistej wspólnoty i solidarności, uczyniłaby uwspólnotowienie importu gazu bardziej realnym i opłacalnym dla wszystkich? Czy potrzeba czegoś więcej?
Gdyby rzeczywiście doszło do realizacji takich postulatów i idea Schumana byłaby wprowadzana w życie, myślę, że Unia Europejska wróciłaby do swoich korzeni, do Wspólnoty Węgla i Stali, która prowadziła do wielkiej prosperity Europy Zachodniej. Myślę, że to byłby bardzo dobry kierunek ku temu, żeby wzmocnić Unię Europejską, żeby zachować niezależność poszczególnych krajów na takich zasadach, żeby różnorodność tworzyła bogactwo Unii Europejskiej i żeby nie prowadzić do ujednolicenia wszystkiego, co jest w Unii Europejskiej. Wielką zaletą Europy jest różnorodność i jeżeli Europa ma osiągać sukcesy, to myślę, że różnorodność powinna być zachowana, ponieważ w tym tkwi siła narodów europejskich i Europy jako całości.
Publikacja dzięki:
Magazyn Optyka Schumana (Schuman Optics Magazine)wydawany przez Instytut Myśli Schumana