Powołanie komisji ds. badania wpływów rosyjskich pogorszy już napięte relacje na linii Polska-Unia Europejska i zagrozi dostępowi do znacznej ilości unijnych środków finansowych – oceniła w raporcie agencja ratingowa Moody’s. Wątpliwości co do praworządności tego polskiego organu wyraził unijny komisarz sprawiedliwości Didier Reynders, co jest o tyle zastanawiające, że Rosja przez lata istnienia Unii Europejskiej solidnie ją zinfiltrowała korzystając z braku osłony kontrwywiadowczej i stosownych zabezpieczeń.
Unijny komisarz sprawiedliwości Didier Reynders wyraził pogląd, że ustawa powołująca komisję ds. badania rosyjskich wpływów “budzi poważne obawy co do zgodności z prawem unijnym, ponieważ jak rozumiemy, nadaje organowi administracyjnemu znaczne uprawnienia, które mogłyby zostać wykorzystane do pozbawiania jednostek funkcji publicznych, a tym samym mogłyby ograniczać ich prawa”. Argument ten jest o tyle kuriozalny, że ustawa precyzyjnie definiuje cel powołania komisji, którym jest między innymi “zbadanie i opisanie wpływów rosyjskich na działalność funkcjonariuszy publicznych oraz kadrę kierowniczą wyższego szczebla spółek Skarbu Państwa oraz innych osób, które w istotny sposób wpływały na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej” oraz “zastosowanie środków zaradczych, mających ograniczyć dostęp do newralgicznych informacji, ważnych stanowisk oraz broni osobom, które działały pod wpływem rosyjskim (by zminimalizować ryzyko ich ponownego działania na szkodę interesu Rzeczypospolitej)”. W tym momencie rodzi się pytanie, czy Didier Reynders ma świadomość faktu, iż próbując blokować powstanie tej komisji w Polsce działa na rzecz interesu Putinowskiej Rosji?
“Rosyjskie finansowanie działalności politycznej i polityków wewnątrz Unii Europejskiej nadal jest ujawniane przez dziennikarzy i ekspertów i naraża na niebezpieczeństwo integralność demokratycznego funkcjonowania państw członkowskich UE” – stwierdziła w swoim raporcie komisja INGE. Problem rosyjskiej infiltracji nie jest jednak nowy, mamy z nim bowiem do czynienia od momentu utworzenia Unii Europejskiej Traktatem z Maastricht. UE jako instytucja od samego początku swojego istnienia była pozbawiona ochrony kontrwywiadowczej, a sposób, w jaki działała, umożliwiał Rosjanom przenikanie w jej struktury w celu realizacji własnych interesów. Skutecznie prowadzili oni zatem działalność lobbingową rejestrując przy UE swoich lobbystów, co wprawdzie teraz zostało zakazane w wyniku sankcji, ale nikt nie sprawdził, jak wielu unijnych urzędników posiada powiązania z Rosjanami. Stąd zupełnie uzasadnione wydaje się stwierdzenie Patryka Jakiego, który podczas debaty w PE na temat polskiej komisji ds. badania rosyjskich wpływów powiedział: „Otóż wcale się nie dziwię, że chcecie zakazać działalności komisji do spraw badania rosyjskich wpływów w Polsce, bo bardzo dobrze wiecie, że tutaj taka komisja przydała by się jeszcze bardziej”.
Obok oficjalnych kontaktów bilateralnych Rosja prowadziła w UE infiltrację mającą na celu realizację swoich interesów, co zresztą – jak było widać na przykładzie Nord Stream – skutecznie się udawało. Zdaniem Keesa Klompenhouwera, holenderskiego dyplomaty, byłego szefa wywiadu, Nord Stream służył do prowadzenia działań infiltracyjnych na terenie Unii Europejskiej. “Nord Stream 1 był absolutnie rosyjskim projektem infiltracyjnym” – powiedział w wywiadzie dla NRC. O tym, jak wysoko Rosja lokowała swoich agentów świadczy afera z Francji, gdzie w 2017 roku były szef wywiadu Bernard Bajolet ujawnił, że Rosja miała agenta, który pracował jako bliski doradca francuskiego ministra obrony. Ilu tak ulokowanych agentów jest w strukturach unijnych? To wiedzą jedynie rosyjscy oficerowie prowadzący, bo sama Unia Europejska jako instytucja nie posiada żadnego kontrwywiadu.
Wysunięty przez eurodeputowanego Patryka Jakiego postulat stworzenia w UE komisji ds. rosyjskich wpływów jest zatem wielce zasadny. Być może taka komisja pozwoliłaby ustalić, czy i na ile działania unijnych urzędników przeciwko zabezpieczaniu Polski przed rosyjskimi wpływami oraz ataki na Polskę wynikają z ich powiązań z Moskwą. Można bowiem poważnie się obawiać, że rosyjskie wpływy w Unii Europejskiej zagrożą polskiej suwerenności. O ile bowiem Rosja dokonała konwencjonalnej agresji na Ukrainę, to wobec Polski prowadzi działania hybrydowe i nie jest wykluczone, że również z poziomu Unii Europejskiej. Zresztą unijni urzędnicy pokroju Reyndersa są na tyle doświadczeni, że muszą zdawać sobie sprawę, iż atakowanie państwa polskiego, próby destabilizacji jego sytuacji wewnętrznej i osłabianie go finansowe (poprzez blokowanie należnych funduszy) to działanie na rzecz Rosji Władimira Putina. To nic innego, jak tylko wymierzone w nasz kraj działania hybrydowe, za które unijni urzędnicy i politycy powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności tym bardziej, że w UE mamy sytuację wyjątkową – na wschodniej granicy toczy się pełnoskalowa wojna.
Rosyjscy lobbyści
Wprawdzie UE zakazała w 2022 roku Rosjanom działalności lobbingowej na terenie Unii Europejskiej, ale do tego czasu niezakłócenie prowadzili działania na rzecz forsowania korzystnych dla siebie unijnych dokumentów. Skalę ich wpływów zwiększał sam system funkcjonowania UE, w którym jak się szacuje 75 proc. legislacji pochodzi właśnie od lobbystów, których z niewiadomych przyczyn na forum unijnym traktuje się jak niezależnych ekspertów, mimo że nimi nie są. Że ten lobbing nadal jest skuteczny zwróciła niedawno uwagę telewizja Al Jazeera wskazując na fakt, iż mimo sankcji UE nadal prowadzi handel z Rosją i zamiast nakładać nowe sankcje, stara się obchodzić te już nałożone szukając dróg eksportowych przez Turcję, Gruzję, Armenię czy Kazachstan.
Obok lobbystów, agentury i agentury wpływu należy również zwrócić uwagę na świadomych, bądź nie do końca świadomych propagatorów rosyjskiej propagandy, a tych na terytorium UE nie brakuje. Wprawdzie rosyjskie media zostały “wyproszone” z Unii Europejskiej, ale to wcale nie oznacza, że rosyjski przekaz zniknął z przestrzeni publicznej. Nie jest tajemnicą, że rosyjski punkt widzenia znajduje swoje miejsce w mediach państw członkowskich UE, mimo że nie jest nazywany po imieniu. Rosja od lat prowadzi kursy dla dziennikarzy z całego świata, a najbardziej zasłużeni z nich zasiadają w Klubie Wałdajskim. Jej oddziaływanie zatem na zachodnią opinię publiczną jest stosunkowo mocne mimo nałożonych sankcji.
Rosyjskie wpływy w Unii Europejskiej, istniejące mimo nałożonych sankcji, stanowią poważny problem dla całej UE, w tym przede wszystkim dla Polski, która musi liczyć się z ewentualną rosyjską agresją na swoje terytorium. Warto zwrócić uwagę, że ta agresja wcale nie musi dokonywać się poprzez działania zbrojne, ale polityczne i gospodarcze dokonywane bezpośrednio i via Berlin czy Bruksela. Rosnąca w siłę Polska burzy plany Kremla co do tej części Europy, a to oznacza, że zawsze będziemy na celowniku.
Anna Wiejak.
Publikacja dzięki:
Magazyn Optyka Schumana (Schuman Optics Magazine)
wydawany przez Instytut Myśli Schumana