“To jest ta logika, żeby państwa UE uzależnić od banków, żeby Komisji Europejskiej – rządowi europejskiemu – dać nieprawdopodobny instrument zaciągania pożyczek bez zgody wszystkich państw. Dotychczas mówiło się, że wszyscy muszą się na coś zgodzić, więc likwidacja tej jednomyślności jest też straszna i wszystko to idzie właśnie w takim kierunku stworzenia superbanku w superpaństwie z niekontrolowanym przez nikogo rządem” – mówi Schuman Optics Magazine eurodeputowany Bogdan Rzońca.
Z raportu Mario Draghiego wynika, że Europa przegrywa konkurencyjnie z Chinami – presja chińskich firm w Europie rośnie. Co więcej, UE stawia na “zieloną” energię drastycznie zwiększając koszty we wszystkich obszarach, tymczasem Chiny otwierają kolejne kopalnie węgla, jednocześnie inwestując w OZE. Czy to oznacza, że Unia Europejska postanowiła zniszczyć swoją konkurencyjność?
Bogdan Rzońca: Tak to wygląda. Raport Draghiego jest bardzo ponury w swojej wymowie. Unia utraciła konkurencyjność. Traci kontakt i dystans w technologiach w stosunku do Chin, do Indii, do Azji. Jego raport i próba przykrycia całości tych wszystkich słabych stron Unii Europejskiej tym, że UE powinna się znowu głęboko zadłużać, jest podpowiedzią: zróbcie stały mechanizm zadłużeniowy Unii Europejskiej, będziemy brać pieniądze, będziemy pożyczać, jakoś to będzie. To jest straszne. Na to zgody wielkiej nie będzie moim zdaniem. Natomiast fakty są bezsporne – Unia Europejska po tych kilku latach rządów lewicy i liberałów i poprzez wprowadzenie tych piekielnych idei pod nazwą Zielony Ład czy Fit for 55 po prostu straciła pozycję i bardzo ciężko będzie jej przy trwaniu w tym błędzie ruszyć z miejsca, żeby w czymkolwiek konkurować.
Co ciekawe Draghi zdaje sobie sprawę, że uzależnienie od łańcucha dostaw czy to z Chin, czy to z innej części świata może stanowić “geopolityczną broń”. Pytanie, dlaczego zatem on i inni eurokraci nie dążą do przeniesienia produkcji do Europy?
No właśnie. Europa oficjalnie izoluje się poprzez drogie koszty wytwarzania, poprzez drogie koszty życia, poprzez to szaleństwo związane z tym, że chce mieć pierwsze miejsce na świecie we wdrażaniu polityki klimatycznej. Nie patrzy na tempo zmian i na to, że niektóre kraje w ogóle nie są dostosowane do tych bardzo kosztownych idei, obciążających najwięcej przedsiębiorców. Unia się izoluje i trwanie w tym błędzie będzie bardzo dużo ją kosztowało. Sądzę, że być może nowa Komisja Europejska zelży ten kierunek, spowolni te wszystkie działania i popatrzy szerzej na to, co się dzieje wokół Unii Europejskiej. Zresztą Draghi to sam przyznaje, że już nie dogonimy Chin, że w zasadzie nie damy rady z nimi rywalizować. To z kim mamy rywalizować w wielu obszarach? Pomysł na to, że uzdrowią nas nowe pożyczki jest też nieakceptowalny dla większości, bo ciąży nam stara pożyczka – 750 mld euro pożyczki na NewGeneration. Koszt tej pożyczki wyniesie w całości, jak mówią eksperci, ponad 200 mld euro, więc banki dobrze zarobią, natomiast reszta pozostanie niezmieniona. Te pieniądze z KPO wcale nie ruszyły gospodarki, podobnie jak i te reformy przez kamienie milowe nie dają nowego oddechu firmom europejskim. Wprost przeciwnie. To jest w zasadzie tylko trwanie i trzymanie tego, co jest na takim poziomie, jaki jest, a to jest dużo za mało, żeby rywalizować z tym potężnym światem.
Zdumiewające, że Draghi chce obniżenia cen energii przy jednoczesnej dekarbonizacji i redukcji uzależnienia od krajów bogatych w surowce. Jest to typowe myślenie utopijne. Jak długo jeszcze będzie ono funkcjonowało na forum europejskim, zanim te kraje się obudzą?
To jeszcze trochę potrwa, dlatego że niestety wśród koalicjantów w tym mainstreamie europejskim Zieloni jeszcze – pomimo, że osłabli – to jednak jeszcze trochę znaczą. Jeśli von der Leyen nie dopuści eurorealizmu do swoich działań i nie zacznie rozmawiać ze wszystkimi stronami w celu pobudzania gospodarki, a nie obciążania jej dodatkowymi kosztami tylko dlatego, żeby mieć czyste powietrze, to źle się to skończy. Jeżeli do takich rozmów dojdzie, to jest jakaś szansa. Jeśli nie, to sam Draghi niczego nie wymyślił. Powiedziałbym nawet, że zrobił to, co zrobił, żeby otworzyć pani von der Leyen nową możliwość. Obietnice, że za pożyczone pieniądze będziemy konkurencyjni, to jest po prostu dmuchanie w balon, który nie wiadomo, w którą stronę poleci i nie wiadomo, czy nie pęknie. Ogromne pożyczki są bardzo zawodne, a już najbardziej dokuczają, kiedy trzeba zacząć je spłacać. UE nie poradziła sobie z jednym problemem, a Draghi proponuje drugi pożyczkowy projekt. To wszystko jest niedorzeczne, słabe, wobec tego myślę, że on to zrobił, żeby podpowiedzieć, że być może trwały mechanizm zadłużeniowy Unii Europejskiej po zmianie traktatów będzie jakimś rozwiązaniem dla UE i ten mechanizm by widział wśród tych nowych rozwiązań przy zmianie traktatów. Na to na pewno nie będzie zgody wielu państw UE.
A może jednak w tym myśleniu Draghiego jest pewna logika, mianowicie działanie na rzecz tego, żeby państwa w swoich działaniach były de facto uzależnione od banków?
To jest próba budowania państwa centralnego. Tak. Tu akurat się zgadzam. To jest ta logika, żeby państwa UE uzależnić od banków, żeby Komisji Europejskiej – rządowi europejskiemu – dać nieprawdopodobny instrument zaciągania pożyczek bez zgody wszystkich państw. Dotychczas mówiło się, że wszyscy muszą się na coś zgodzić, więc likwidacja tej jednomyślności jest też straszna i wszystko to idzie właśnie w takim kierunku stworzenia superbanku w superpaństwie z niekontrolowanym przez nikogo rządem.
Jeżeli już rozmawiamy o budowaniu superpaństwa, to na ile w tej chwili następuje po cichu transfer kolejnych obszarów władzy do instytucji europejskich? Jak widzę te wszystkie tematy zastępcze, które się pojawiają w mediach, to mam poważne podejrzenie, że ten transfer gdzieś za kulisami właśnie się dokonuje.
Takie jest główne założenie eurokratów, żeby nie mówić, a robić – żeby uzależniać, żeby pozbawiać podmiotowości poszczególne rządy. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało w Radzie Europejskiej po stworzeniu Komisji Europejskiej, bo jest pewna nadzieja w tych nowych prawicowych rządach w Belgii, Holandii, we Włoszech, że coś zostanie powstrzymane. Myślę też, że kiedy Scholz przegra, to nastąpi pewna zmiana i refleksja w Niemczech. We Francji już następuje. Cała nadzieja w Radzie Europejskiej. Transfer do centrum i niepytanie nikogo o nic i myślenie eurokratów, że my to wszystko załatwimy i będzie lepiej, jeśli zrobimy to w wąskim gronie jest straszliwy i zabójczy dla kultury, dla historii, dla podmiotowości państw narodowych.
Pytanie tylko, czy państwa narodowe nie przegrają z czasem?
To jest bardzo ważne pytanie i dobrze postawione. W wielu krajach widzimy zobojętnienie na tę unijną perspektywę. Ludziom poprawiły się warunki życia, nie tylko w Polsce, więc żyją swoim własnym życiem i nie widzą czegoś oczywistego, że za chwilę mogą być pozbawieni gotówki, uzależnieni od pieniądza cyfrowego, że jest im zabierana wolność. Jak im wprowadzą obrót bezgotówkowy, bo to w tym kierunku idzie, to każdy opór społeczny będzie mógł być powstrzymany, gdyż nie da się żyć bez pieniędzy, bez służby zdrowia, bez wydatków na codzienne życie. Trwa proces centralizacji i zarazem trwa oszołomienie Europejczyków tym wszystkim, ale nie ma na razie spójnego oporu. On może się dopiero urodzić w poszczególnych krajach po poszczególnych wyborach. Taka szansa się w tej chwili rodzi, gdy prawica zaczyna wygrywać wybory w niektórych krajach i to w tych wielkich, ważnych. Myślę, że tu się pojawi pierwszy opór wobec centralizacji Unii Europejskiej.
Rozmawiała Anna Wiejak
Artykuł ukazał się w październikowym numerze Schuman Optics Magazine