Prof. Mieczysław Ryba: Ważną rzeczą byłoby odwoływać się do Schumana, i to bardzo mocno

Prof. Mieczysław Ryba: Rząd był nie za bardzo zaangażowany i to jest największa szkoda.

2025-05-11_122243

Prof. Mieczysław Ryba jest historykiem i politologiem, wykładowcą Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

Podjęto ważne decyzje o budowie infrastruktury podwójnego zastosowania. Pytanie, czy w związku z tym, co Pan podkreślił, czyli brakiem zaangażowania władz Polski w stosunku zarówno do całego projektu Trójmorza, jak i budowania realnej polskiej obronności, uda się to w ogóle zrealizować?

Nie. Moim zdaniem, widać to było nawet na tym Kongresie Samorządowym Trójmorza sprzed ponad miesiąca, że polski rząd wyraźnie nie jest tym zainteresowany. Nawet w Lublinie Instytut Europy Środkowo-Wschodniej, który z natury rzeczy powinien w tym uczestniczyć, nie brał udziału, żadne ministerstwo, itd. Jeśli patrzymy na ten szczyt, to wiadomym jest, że to jest inicjatywa prezydenta. Prezydent ma tę wizję i wydaje się ona kompatybilna z polityką amerykańską w ogromnej mierze, ale nie z niemiecką. A Tusk chciał alternatywę, czyli powrót do Trójkąta Weimarskiego. Konia z rzędem temu, kto jest w stanie wymienić jakiekolwiek inicjatywy Trójkąta Weimarskiego, który rzekomo miał się odrodzić, a jakoś się nie odrodził, nawet w czasie polskiej prezydencji. Oczywiście wszystko, co się w tej chwili robi, jest ważne na zasadzie takiej, że spodziewamy się, oczekujemy, że zmieni się rząd i będzie można w Polsce realnie pewne rzeczy robić, a nie tylko deklarować.

Czy to, co się zadziało na tym szczycie Trójmorza można określić mianem formuły przetrwania i czy jest nadzieja, że format ten przetrwa do czasu powrotu Polski do współpracy w regionie? Przypomnijmy, że ta współpraca została zawieszona na rzecz zmiany wektorów polityki zagranicznej w kierunku niemieckim.

Czy przetrwa? Pewnie przetrwa, tylko pytanie, ile szans zmarnujemy – szans, które moglibyśmy wykorzystać, w których czas też się liczy? Wszystko się dzieje w czasie. Wszystko się zdekomponowało za czasów Trumpa. Trump zdekomponował ten stary proces globalizacji i się wszystko na nowo układa, więc tutaj Trójmorze powinno odegrać w takiej sytuacji bardzo dużą rolę, proponować różne rozwiązania. Bez Polski Trójmorze nie wyjdzie. Nie ma takiej możliwości. I geografia o tym mówi, i historia, i potencjał. W związku z czym marnujemy czas, ale jest jak jest.

Duże znaczenie będą mieć też wybory prezydenckie, ponieważ prezydent w Polsce ma formalne kompetencje, przynajmniej konstytucyjne w obszarze obronności i polityki zagranicznej, w związku z czym będzie pewien sygnał, czego Polacy chcą w perspektywie międzynarodowej, również w perspektywie Trójmorza, więc to jest ważne. Zobaczymy, jak będzie.

Podczas szczytu padło wiele symbolicznych gestów, ale czy nie zabrakło odniesienia do wspólnoty Roberta Schumana?

Może i tak, natomiast wiadomym jest, że Schuman troszkę co innego robił – nie w takich kategoriach ta jego inicjatywa się realizowała, więc może dlatego. Schuman to jest koncepcja budowy Wspólnoty Europejskiej w rozumieniu przede wszystkim tego, jak to wyglądało wówczas, czyli państw zachodnich. My tu mówimy bardziej o koncepcji jagiellońskiej z różnymi modyfikacjami. To są troszkę inne tradycje.

Ale jednak te wartości, które reprezentował sobą Robert Schuman, są bezcenne tak naprawdę również w budowie polityki jagiellońskiej.

Owszem. Wiadomo, że tak, tylko sobie uczciwie powiedzmy: to, co nazywamy Trójmorzem i szukamy jakichś odniesień historycznych, jest dużo wcześniejsze niż to, co się stało na arenie zachodniej. Unia Polski z Litwą, później cała polityka Jagiellońska, środkowoeuropejska, jednoczenie Europy Środkowej w jeden sojusz polityczny to jest dużo wcześniejszy temat niż EWG, a tym bardziej niż Unia Europejska. Natomiast zgadzam się z panią, że można było sięgnąć do Schumana, ale cóż, jest jak jest.

Stoimy przed widmem domykania się ogólnoeuropejskiego systemu komunistycznego opartego o trzy filary: dekonstrukcję Jacquesa Derridy, trockizm Altiero Spinellego i neomarksizm Nowej Lewicy. Wydaje się, że koncepcja powrotu do myśli Schumana byłaby poniekąd odpowiedzią na te zagrożenia, przynajmniej w tej warstwie ideowej. Jak Pan to ocenia?

Tak, tylko pamiętajmy, że kryzys, o którym pani mówi, to jest kryzys ideowy. On dotyka też krajów środkowoeuropejskich. To nie jest tak, że w każdym kraju w Europie Środkowej dominuje prawica lub rozumienie zagrożenia, jakie idą z neomarksizmu i postmodernizmu. To jest rzecz, którą my powinniśmy, jako Polacy, podnosić, bo chyba największe rozumienie tych spraw jest w katolickiej Polsce.

Czyli teza, że Trójmorze nie przetrwa bez Schumana, jest zbyt daleko idąca?

Tak, bo byli jeszcze przed Schumanem ludzie: Unia Lubelska była przed Schumanem, Unia Horodelska i Unia w Krewie itd. W tym sensie Schuman jest bardzo ważnym elementem, jest bardzo ważnym odniesieniem w rozumieniu chrześcijańskim – czyli wspólnota bazująca na idei chrześcijańskiej. My mamy dłuższą tradycję niż to, co się stało na Zachodzie, o wiele dłuższą, aczkolwiek zapomnianą. Tym niemniej ważną rzeczą byłoby – bo większość tych krajów to są członkowie Unii Europejskiej – odwoływać się do Schumana, i to bardzo mocno.

Rzeczywiście, jako kraje tworzące Trójmorze, mamy te korzenie daleko głębiej zapuszczone w historię. W związku z tym, czy odniesienie się do tych korzeni, szczególnie w kontekście rocznicy, którą przeżywaliśmy niedawno, czyli tysiąclecia Korony Polskiej, nie stanowiłoby początku czegoś, co mogłoby nie tyle może stanowić alternatywę dla Unii Europejskiej, ale stworzyć nową jakość, nową wspólnotę, która mogłaby stać się zaczątkiem ewangelizacji, normalizacji i społecznej stabilizacji w Europie?

Moim zdaniem w jakimś sensie musi to być alternatywa dla Unii Europejskiej, ponieważ Unia Europejska w najmniejszych przejawach swojej działalności dzisiaj nie wykazuje chęci powrotu do tradycji chrześcijańskiej i jest absolutnie poddana Niemcom. Dlatego trzeba zrezygnować z tej naiwności, że się da reformować. Da się, albo nie da, natomiast my powinniśmy myśleć w kategoriach własnej geopolityki, własnego interesu i patrzeć w przyszłość, a przyszłość wcale nie jest taka, jak oni sobie tam zaprojektowali.

Czyli budować na nowo de facto?

Budować w Środkowej Europie siłę, która będzie w stanie być podmiotem w nowej układance geopolitycznej.

A czy my jesteśmy w stanie to zrobić?

Oczywiście, że tak. My gramy poniżej swojego potencjału. Oczywiście trzeba byłoby pomyśleć o wprowadzeniu Amerykanów w cały ten biznes, zaproponować kwestie obronne, produkcję amunicji itd. Widać wyraźnie, że Trump jest tym zainteresowany, czy administracja amerykańska. Ale to trzeba naprawdę długofalowej, konsekwentnej polityki, nawet małymi krokami realizowanej. Jeżeli mówimy o EWG to też była polityka małych kroków.

I o to de facto są te wybory w Polsce. Prawda?

Jeden z aspektów, aczkolwiek być może mało eksponowany, bo wiadomo, że ta kampania rządzi się jakimiś innymi mało merytorycznymi debatami, natomiast istotowo rzecz ujmując rozstrzyga się kwestia, czy Polska chce podmiotową politykę prowadzić, a jeśli podmiotową, to absolutnie musi wracać do tego, co jest jej tradycją geopolityczną, albo być tylko księstwem niemieckim – albo do tradycji Chrobrego, albo do tradycji rozbicia dzielnicowego. Są dwie możliwe drogi.

Rozmawiała Anna Wiejak

Prof. Mieczysław Ryba jest historykiem i politologiem, wykładowcą Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

Publikacja dzięki:

Magazyn Optyka Schumana (Schuman Optics Magazine)

wydawany przez Instytut Myśli Schumana.