Wywiad z Januszem Reiterem.

SAMSUNGW Monachium z Januszem Reiterem, uczestnikiem Międzynarodowej Konferencji Bezpieczeństwa, który m.in. piastował urząd ambasadora RP w Berlinie i Waszyngtonie, na temat kryzysu ukraińskiego rozmawia Waldemar Maszewski.

Dziś Janusz Reiter jest Prezesem Rady Fundacji Centrum Stosunków Międzynarodowych. To istniejący od 1996 roku, niezależny, pozarządowy ośrodek analityczny zajmujący się polską polityką zagraniczną i najważniejszymi problemami polityki międzynarodowej.

Dzień dobry, Panie ambasadorze czy Europa nie działa w kwestii kryzysu ukraińskiego zbyt ślamazarnie, zapominając o tym, że na Ukrainie giną ludzie?

Nie, to jest zbyt niesprawiedliwe stwierdzenie. Każdy, kto podejmuje polityczne decyzje ma nie tylko prawo, ale i obowiązek zastanawiać się nad konsekwencjami swoich czynów. Nie możemy decyzji europejskich polityków oceniać według szlachetności ich zamiarów, ale powinniśmy na nie spojrzeć jak są skuteczne i jakie przyniosą konsekwencje.

Czyli jak postąpi Pana zdaniem Unia Europejska w kwestii wysyłać broń na Ukrainę, czy też nie?

No i właśnie taka ocena przyszłych konsekwencji naszych działań prowadzi większość unijnych polityków do wniosku, że wysyłanie broni na Ukrainę tylko konflikt zaostrzy. Ich zdaniem to nie jest dobre rozwiązanie gdyż może mieć skutki gorsze od tych, które mamy w tej chwili.

To, jaka jest dobra decyzja: wysyłamy tam broń, czy nie wysyłamy?

Moim zdaniem w tej sprawie nie ma dobrej decyzji, dlatego uważam, że obydwie drogi postępowania są niestety złe, ale jednak jakieś rozwiązanie musimy wybrać. Na razie przeważa opcja nie dozbrajania, bowiem zdecydowana większość państw jest przekonana, że decyzja o nie wysyłaniu broni na Ukrainę jest zdecydowanie mniej groźna niż opcja dozbrajania tego kraju.

Jak Pan skomentuje fakt, że jednak USA ma odmienne zdanie na ten temat i próbuje przekonać sprzymierzeńców, aby jednak uzyskać ich zgodę na dozbrojenie Kijowa?

Faktem jest, że w USA panuje inna opinia na ten temat niż w Europie, ale tam także różni ludzie mają różne zdanie. Przecież sam prezydent Obama jest do tego pomysłu dość sceptyczny i ma poważne wątpliwości, raczej bym mówił, że to republikanie są odmiennego zdania.

Jak powinna zachować się w tym wypadku Polaka?

Musimy być wyjątkowo ostrożni. Z naszego punktu widzenia taka decyzja musi zostać dogłębnie i rzeczowo

przemyślana.

Czyli powinniśmy postawić na dyplomację. No dobrze, ale nawet niemieccy politycy przyznają, że jak dotąd rozmowy nic nie dają i trudno jest mówić o sukcesie. To jak powinna Europa, a w tym Polska postąpić?

Niestety nie zawsze od razu i to szybko umiemy znaleźć skuteczne rozwiązanie kryzysów, gdyby tak było to świat byłby dużo piękniejszy. Często mamy poważny problem, ale aby go rozwiązać nie ma dobrego i w dodatku szybkiego rozwiązania. Tak jest dzisiaj.

Panie ambasadorze wszyscy zdają sobie sprawę, że kryzys na Ukrainie jest ważny i groźny dla całej Europy, ale szczególnie dla Polski. Jak Pan skomentuje wobec tego fakt, że podczas najistotniejszych rozmów na ten temat Polska jest nieobecna?

Na to pytanie jak nie potrafię odpowiedzieć, proszę o to pytać tych, do których takie pytanie powinno być skierowane, czyli do przedstawicieli polskiego rządu.

A Pana zdanie, czy Polska powinna brać udział w rozmowach na temat ukraińskiego kryzysu?

Tak, gdyż jest to dla Polski jak najbardziej sprawa pierwszorzędna.

Jak Pan ocenia niemiecko-francuską inicjatywę próby rozwiązania konfliktu na Ukrainie?

Były już różne formaty prowadzenia tego typu rozmów, obecny format tak zwany normański jak na razie wielkich sukcesów nie ma. Nie wiemy, co będzie dalej. Mieliśmy do czynienia z wieloma próbami szukania rozwiązania, teraz podjęły się tego Niemcy i Francja, ale także ten skład szybko może uleć zmianie.

Czy jest pan optymistą, czy ma Pan nadzieję, że uzyskamy i to szybko pokój na Ukrainie?

Losy konfliktu i tej wojny decydują się właśnie w tej chwili i w najbliższym czasie, podczas konferencji, podczas wielu rozmów i spotkań, które moim zdaniem niestety będą jeszcze trwały bardzo długo.

Sugeruje Pan, że za rok, gdy spotkamy się na kolejnej Międzynarodowej Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium wojna na Ukrainie będzie trwała i ponownie będziemy o tym rozmawiać?

Ja się poważnie obawiam, że tak właśnie będzie, bowiem nawet, gdy znajdziemy w najbliższym czasie jakieś doraźne rozwiązanie to sprawa Ukrainy wcale nie zniknie z agendy. Pamiętajmy, że do rozstrzygnięcia pozostaje sprawa przyszłości tego państwa. A to zawsze będzie temat do rywalizacji pomiędzy Europą a Rosją. Moim zdaniem Rosja nigdy nie zrezygnuje z prób osłabiania Ukrainy.

Dziękuję za rozmowę.