Wszystko wskazuje na to, że niemieckie społeczeństwo jest już zmęczone ciągłymi informacjami pochodzącymi z frontu ukraińskiego. Z rozmów ze zwykłymi ludźmi wynika, że to co się dzieje obecnie gdzieś na wschodzie Europy stopniowo przestaje interesować przeciętnego niemieckiego obywatela. Media także idą w tym kierunku. Codzienne wiadomości, czy liczne publicystyczne programy telewizyjne ciągle zajmują się sytuacją na Ukrainie, ale coraz bardziej widoczny zaczyna być przesyt tym tematem. Niemcy chcieliby pomagać Ukrainie, ale obawy, że wojna rozszerzy się na całą Europę są silniejsze niż moralne wzmożenie. Poparcie niemieckiego społeczeństwa dla militarnej pomocy Ukrainie jest coraz mniejsze.
W niemieckiej świadomości tragedia, która obecnie rozgrywa się na Ukrainie schodzi na plan dalszy i zaczyna dominować zniecierpliwienie. Tutejsze media rozpoczęły proces stopniowego oswajania czytelników z wojną. Oczywiście prasa codziennie pisze o sytuacji na Ukrainie, ale takich informacji jest coraz mniej, a na pierwszych stronach zaczynają dominować inne – jakże ważne dla niemieckiego czytelnika – sprawy, czyli powrót pandemii koronawirusa, czy też nowe regulacje społecznych obostrzeń i przede wszystkim powszechne obawy przed stopniowym ubożeniem. Wszystkie Gazety oraz media elektroniczne straszą, że wojna na Ukrainie spowoduje drożyznę w niemieckich sklepach, że podrożeją usługi, więcej zapłacimy za prąd, za paliwo, czy wczasy, a przecież Niemcy – pomimo wojny – nadal chcą żyć na tym samym, czyli bardzo wysokim poziomie. Nic więc dziwnego, że “konflikt na Ukrainie” lub “wojna Putina” (tak to nazywają) coraz “mniej im się podoba”.
Wszystko drożeje.
Faktem jest, że od kilku dni Niemcy zmieniają swoje zwyczaje zakupowe – kupują mniej i taniej. Ekonomiści ostrzegają, że wiele podstawowych produktów spożywczych w ciągu roku podrożeje nawet o 52 procent, a część z nich będzie trudno dostępna. Prezes Stowarzyszenia Niemieckiego Handlu – Josef Sanktjohanser twierdzi, że Niemcy czeka kolejna fala podwyżek i z pewnością będą to podwyżki dwucyfrowe. Nie będzie stać przeciętnego obywatela na wiele dotychczas dostępnych dla każdego artykułów – ostrzegają gazety. Faktem jest, że słynny gigant spożywczy “ALDI” w ciągu ostatnich trzech tygodni podrożył ponad 180 produktów. Niektóre sklepy racjonują produkty spożywcze. W supermarketach coraz częściej dochodzi do awantur pomiędzy klientami. Wielokrotnie musiała interweniować policja. Przez kilka dni w Hamburgu sprzedawano jedynie po dwie butelki oleju rzepakowego i słonecznikowego, oraz po dwa kilogramy mąki, cukru i po dwie puszki niektórych konserw. Z najnowszych sondaży wynika, że ponad połowa obywateli potwierdza istnienie kłopotów z zakupami potrzebnych produktów spożywczych. Najmniej zarabiający będą zmuszeni do rezygnacji z wielu produktów spożywczych, których cena w ostatnich tygodniach znacznie wzrosła.
Niemieccy obywatele nie ukrywają, że najbardziej obawiają się właśnie drożyzny, która co nie daj Boże – obniży ich standard życia. Obawy mają swoje uzasadnienie, bowiem na własne oczy widziałem w ostatnich dniach częściowo puste pułki w sklepach spożywczych. Polacy tego typu obrazki (setki butelek octu na pułkach i nic więcej) pamiętają z lat 70-tych i 80-tych, ale Niemiec to zobaczył pierwszy raz. Starsi ludzie natychmiast przypomnieli sobie powojenny kryzys lat czterdziestych, ale młode pokolenie takich obrazków nie pamięta. Zarówno wojna, jak i puste pułki to dla nich czysta abstrakcja, z którą się nigdy w życiu nie konfrontowali. Dla dużej części z nich obawy o własną egzystencję, lub tylko o możliwość pogorszenia własnego dobrobytu, powodują wzrost negatywnych emocji wobec obydwu stron “konfliktu”. Takiego określenia coraz częściej używają niemieckie media.
Zakończcie tę wojnę.
Jeszcze pod koniec kwietnia prawie 60 proc. Niemców opowiadało się za wysyłaniem ciężkiej broni na Ukrainę. Obecnie liczba zwolenników dozbrajania tego kraju niemieckim sprzętem zmalała do 46 procent. Tendencja jest wyraźna i stała. Niemieckie elity, politycy, a wraz z nimi społeczeństwo podzieliło się w kwestii zaangażowania się w pomoc Ukrainie. Około połowa obywateli jest zdania, że należy pomagać i dozbrajać Ukrainę, bo tylko w ten sposób uzyska się cel, jakim jest szybkie zakończenie wojny. Z kolei przeciwnicy takiej narracji uważają, że dozbrojenie Ukrainy… nakręci wojenną spiralę.
Winny zachód
Emerytowany socjaldemokrata były burmistrz Hamburga Klaus von Dohnany podczas jednego z programów w telewizji publicznej, która ma dużą oglądalność, stwierdził wprost, że współwinnym wojny na Ukrainie są Stany Zjednoczone. Niemiecki polityk zarzucił Ameryce, że była gotowa do rozmów z Rosją i Putinem. Jego zdaniem to USA nie chciały Ukrainy w NATO. Dohnany jest zdania, że Niemcy nie powinny się zbytnio angażować w wojnę, bowiem przede wszystkim muszą myśleć o swoim kraju, a nie o innych. – Nie jesteśmy odpowiedzialni za inne kraje, lecz jedynie za samych siebie. Naszym obowiązkiem jest ochrona własnego kraju – powiedział polityk SPD w telewizji ARD i dodał, że Ukraina odpowiada za siebie. Tego typu bojaźliwe myślenie jest charakterystyczne dla około połowy Niemców. Także socjaldemokrata i jednocześnie emerytowany burmistrz jednego z podhamburskich miast Juergen Stroeh w rozmowie ze mną mówi wprost, że Rosja zaatakowała Ukrainę, bowiem poczuła się osaczona przez kraje natowskie. – Ukraina powinna porozumieć się z Rosją i przyjąć warunki pokoju – powiedział Stroeh. – I tak nie ma szans na zwycięstwo. To nie jest wcale odosobniony w Niemczech punkt widzenia.
Lewicowe elity straszą obywateli
Kilka dni temu dwudziestu ośmiu przedstawicieli lewicowych niemieckich elit napisało list otwarty do kanclerza Olafa Scholza, w którym apeluje o natychmiastowe zaprzestanie dozbrajania Ukrainy. List został udostępniony w Internecie i do 12 maja podpisało go ponad 300 000 osób. Lewicowi działacze obawiają się wybuchu konfliktu atomowego i dlatego wzywają kanclerza Olafa Scholza, by nie prowokował Putina. Ich zdaniem dostarczanie broni do tego kraju doprowadzić może do eskalacji walk i wybuchu trzeciej wojny światowej. Opublikowanie listu nakręciło spiralę strachu wśród obywateli.
Nie można być tak naiwnym
W odpowiedzi na list lewicowych elit do kanclerza, kilkudziesięciu intelektualistów pisze list z zupełnie odmiennym przesłaniem. Tym razem przedstawiciele niemieckich elit o odmiennych niż lewicowe poglądach (politycy, pisarze, aktorzy, prawnicy, publicyści, lekarze i inni) apelują do Olafa Scholza, aby rząd federalny dostarczał broń Ukrainie. Bo tylko w ten sposób mogą się bronić przed rosyjską agresją. Jeden z inicjatorów apelu chadecki polityk, były sekretarz generalny CDU i były szef komisji parlamentarnej ds. zagranicznych Ruprecht Polenz w rozmowie z nami przyznał, że założenie iż wstrzymanie dostaw broni na Ukrainę przyczyni się do zakończenia wojny jest wyjątkowo naiwne. Sygnatariusze listu nie rozumieją bowiem, że Putin do ewentualnego rozpętania kolejnej wojny – nawet atomowej – nie potrzebuje żadnych pretekstów. – Nie może być tak, że wystarczy, aby agresor i szantażysta zagroził wojną atomową i wtedy kończy się prawo do jakiegokolwiek oporu – twierdzi Polenz i zapewnia, że fakt, iż Niemcy dostarczają broń Ukrainie w świetle prawa międzynarodowego nie czynią z Niemiec strony wojny. Polityk CDU przypomina, że retoryka Putina jest od początku pokrętna i kłamliwa. – Nie można ulegać szantażowi rosyjskiemu – twierdzi chadecki polityk i dodaje -Jeżeli chcemy zapobiec wojnie jądrowej, to nie możemy dawać Putinowi wszystkiego, czego zażąda. Zawsze będzie żądał więcej. Zamiast tego musimy polegać na wiarygodnym odstraszaniu, jak w minionej epoce zimnowojennej.
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz jest ostro krytykowany za swoją politykę wobec Ukrainy. Dziennik „Bild Zeitung” ujawnił np. że to osobista decyzja Olafa Scholza uniemożliwiła eksport czołgów typu „Mader”. Tego rodzaju przekaz powoduje, że Scholz traci poparcie społeczne. Nie tylko on zresztą. Na czoło w klasyfikacji „najbardziej ulubionych polityków” wysunęli się w ostatnich dniach szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock i minister gospodarki Robert Habeck.
Niemiecki “Besserwisser”
“Besserwisser” jest dość pogardliwym określeniem kogoś, kto bez względu na faktycznie posiadaną wiedzę zawsze zabiera (nawet nieproszony) głos w każdej sprawie. Besserwisser ma zawsze coś do powiedzenia, wie lepiej od innych i w zasadzie nigdy nie daje się przekonać.
Typowym przykładem Besserwissera jest niemiecka lewica, która od lat bezrefleksyjnie naśladuję narrację Kremla. Tak jest również obecnie. Prominentny polityk partii lewicowej Sahra Wagenknecht w jednym z wywiadów stwierdziła, że dostarczanie broni przez Niemcy jest poważnym zagrożeniem tego, że zostanie ona wciągnięta w wojnę. – Grozi nam wojna i to wojna nuklearna pomiędzy NATO i Rosją – powiedziała Wagenknecht. – A to jest dla nas bardzo niebezpieczne – dodała. Niemiecka lewica nie przyjmuje np. do wiadomości tego, że negocjacje z bandytą (czytaj z Putinem) nie przynoszą żadnych rezultatów, bowiem ten rozumie jedynie argument siły.
Wasz strach wzmacnia Putina
Mimo wspomnianych obciążeń, coraz więcej publicystów ośmiela się krytykować rząd federalny za jego opieszałość w kwestii pomocy militarnej dla Ukrainy. Ukraiński polityk i dziennikarz Serhij Leschtschenko w rozmowie z niemieckim „Cicero” twierdzi, że pokazywanie słabości i własnego strachu jedynie wzmacnia Putina i jego agresję. Leschtschenko jest zdania, że Putin żywi się strachem innych ludzi. – Wtedy jest silny, gdy, wie iż się go boją, ale nie sądzę, aby doszło do ataku nuklearnego, bowiem to by oznaczało koniec Rosji – powiedział w „Cicero” ukraiński dziennikarz. Co prawda niemiecki rząd zmienił ostatnio swój kurs wobec pomocy dla Ukrainy, to jednak nadal panuje pogląd, iż należy się obawiać wojny nuklearnej. Do Berlina ponownie przyjechał ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kuleba, który zamierza pytać rząd federalny o wydanie zgody na dostarczanie broni. Ukrainiec chce wyjaśnić ciągle występujące wątpliwości. – Przyjechałem do Niemiec, aby się dowiedzieć jak będzie wyglądała kwestia dostarczania broni ciężkiej na Ukrainę – powiedział Kuleba dziennikowi „Die Welt”. Jak poinformowały niemieckie media, szef ukraińskiej dyplomacji podczas rozmów z politykami niemieckiej SPD zapewnił, że nie chce już dłużej roztrząsać tego, dlaczego niemieccy socjaldemokracji w ciągu ostatnich dziesięcioleci pomimo widocznych zagrożeń tak blisko i bezrefleksyjnie współpracowali z Rosją? – Trzeba patrzeć w przyszłość – powiedział Kuleba w siedzibie niemieckiej SPD i dodał – Dawne stosunki rosyjsko-niemieckie i rola socjaldemokratów, jaką odgrywała przez dziesięciolecia w stosunkach z Rosją to już historia.
Z najnowszego sondażu wynika, że trwająca wojna u ponad jednej trzeciej obywateli wywołuje obawy związane z „pogorszeniem się ich egzystencji”. Jedna ósma Niemców uważa, że w wyniku wojny na Ukrainie może stracić pracę. Strach o własną egzystencję dorównuje poziomowi lęków z okresu pandemii koronawirusa.
Wśród zwykłych Niemców coraz głośniejsze są opinie, że należy jak najszybciej zakończyć tę okrutną wojnę, nawet kosztem oddania przez Ukrainę części własnej niezależności i suwerenności. Z najnowszego sondaży przeprowadzonego przez magazyn “Focus” wynika, że ponad 40 proc. Niemców jest zdania, że Ukraina powinna zgodzić się na rosyjskie propozycje, co pozwoliłoby zakończyć wojną. “To dla ich własnego i naszego dobra, Ukraińcy powinni usiąść do negocjacji z Rosją i się z nimi porozumieć” – powiedział mi podczas pewnej dyskusji emerytowany niemiecki urzędnik Jurgen S. z Hamburga. (Jurgen ma 92 lata i doskonale pamięta czasy drugiej wojny światowej). Jego zdaniem Ukraina i tak nie ma szans w walce z Rosją, a broniąc się jedynie pogarsza sytuację. To wcale nie jest jakieś rzadkie i odosobnione w Niemczech zdanie. Prof. Klaus-Heinrich Standke z Komitetu Wspierania Współpracy Francusko-Niemiecko-Polskiej w ramach Trójkąta Weimarskiego także jest przeciwny ostrym sankcjom wobec Rosji, które jedynie mogą zaostrzyć sytuację. “Musimy być ostrożni w naszych działaniach, chyba nikt rozsądny nie chciałby wywołać trzeciej wojny światowej” – powiedział nam profesor.
Nie chcą rezygnować z czegokolwiek.
W gazetach pojawiają się ostrzeżenia sugerujące, że “konflikt na Ukrainie” negatywnie wpłynie na codzienne życie przeciętnego Niemca. O wiele drożej zapłacimy za bilet lotniczy, drożej już płacimy za paliwo, przestanie nas być stać na wczasy w Hiszpanii, Grecji lub we Włoszech. Niemcy nie chcą i nie zamierzają rezygnować z czegokolwiek, nadal chcą żyć spokojnie i w luksusie. Co prawda prawie połowa obywateli zapowiada wprowadzenie pewnych oszczędności energii we własnych domach i mieszkaniach, ale jednocześnie ci sami ludzie nie zamierzają rezygnować ani z drogich wspólnie spędzanych rodzinnych wakacji, ani z jazdy samochodem, czy lotów samolotem.
Dlaczego sprzyjacie Rosji?
Ambasador Ukrainy w Niemczech Andrej Melnyk już po raz kolejny oskarżył niemieckie władze o sprzyjanie Rosji i to nawet w obliczu prowadzonej przez nich agresji na jego kraj. Oberwał nawet niemiecki prezydent Frank-Walter Steinmeier. “Dla Steinmeiera stosunki z Rosją były i pozostają czymś fundamentalnym, a nawet świętym i to bez względu na istniejącą sytuację” – powiedział podczas wywiadu dla “Tagesspiegel” Melnyk i dodał – “Nawet nie zmienia tego agresywna wojna”. Ukraiński ambasador przypomniał słowa rosyjskiego prezydenta Putina, który wielokrotnie twierdził, że nie ma ani narodu ukraińskiego, ani ukraińskiego języka, czy kultury a więc w ogóle nie jesteśmy nawet podmiotem. “Zachowanie niemieckiego prezydenta sugeruje, że podziela on te poglądy” – powiedział Andrej Melnyk. Niemcy nie lubią i nie tolerują żadnej krytyki wobec siebie i swoich przywódców, więc zaatakowali także ukraińskiego ambasadora, któremu zarzucili arogancję i brak taktu. Dziennik “Berliner Zeitung” napisał, że Andrej Melnyk obraził głowę niemieckiego państwa w sposób niedopuszczalny, a jego wypowiedź była “pełna insynuacji, obelg i celowych zniekształceń”. Zdaniem tego niemieckiego dziennika Melnyk posunął się za daleko.
Niemiecki rząd bezradny.
Zachowanie obecnego rządu ostro krytykuje opozycja. Roderich Kiesewetter z CDU w telewizji publicznej ponownie zażądał szybkiego i całkowitego wycofania się z handlu z Rosją, a także domaga się zamknięcia gazociągu “Nord Stream1″, który działa od 2011 roku. Rząd federalny sam przyznaje, że tak bardzo uzależnił się energetycznie od Rosji, że teraz stoi bezbronny pod ścianą śmierci. Minister gospodarki Robert Habeck w ciągu ostatnich tygodni wielokrotnie zmieniał zdanie na temat ewentualnego przerwania dostaw ropy i gazu z Rosji. Najpierw był temu zdecydowanie przeciwny, później nie wykluczył takiej możliwości, żeby po kilku dniach oznajmić, że nie można całkowicie zrezygnować z rosyjskich dostaw, bowiem wtedy w Niemczech setki tysięcy ludzi straci pracę.
Czy ujawnione zbrodnie wojenne zmienią postawę niemieckich władz?
Wszystko wskazuje na to, że najprawdopodobniej ujawnione zdjęcia (masakra w podkijowskiej Buczy), które pokazują, jakich okrutnych zbrodni wojennych dopuścili się Rosjanie na cywilnej ludności ukraińskiej, nie zmienią postawy rządu federalnego i nie doprowadzą do całkowitego embarga na rosyjski węgiel, ropę i gaz. Co prawda współrządzący obecnie Niemcami Zieloni stopniowo zmieniają swoje stanowisko, ale zarówno SPD, opozycyjna chadecja, jak i liberałowie nie zgadzają się na całkowite i natychmiastowe odcięcie rosyjskich dostaw. “Stosujemy wystarczające i ostre sankcje wobec Rosji, które zwiększają nacisk na Putina” – przekonywał w telewizji ARD przewodniczący SPD Lars Klingbeil.
Jego zdaniem natychmiastowe embargo szczególnie na gaz to niewłaściwa droga i trzeba działać stopniowo. Na sugestię, iż Ukraińcy nie mają zbyt dużo czasu na przeżycie, Klingbeil wymijająco odparł, że “musimy zrobić wszystko, aby zmusić Putina do przerwania wojny”. Także obecny w tym samym programie premier Bawarii (CSU) Marcus Soeder nie widzi możliwości natychmiastowej rezygnacji z rosyjskich dostaw gazu i ropy. “Musimy myśleć o naszych obywatelach” – stwierdził Soeder i ostrzegł, że zakładając embargo na rosyjski gaz doprowadzi się do nagłego wzrostu bezrobocia. Także niemiecki przemysł ostrzega przed pochopnymi decyzjami o zamrożeniu handlu z Rosją. To zniszczy niemiecką gospodarkę – ostrzega szef koncernu BASF. Podobnego zdania jest szef Poczty w Niemczech (Deutsche Post) Frank Appel, który w wywiadzie dla “Handelsblatt” stwierdził, że embargo na Rosję doprowadzi do upadku wielu niemieckich firm. Prezes największej niemieckiej firmy energetycznej RWE Markus Krebber także ostrzega przed wstrzymaniem importu energii z Rosji. Jego zdaniem uderzy w niemieckie gospodarstwa domowe i w przemysł. “Szczególnie negatywnie embargo odbiłoby się na prywatnych gospodarstwach domowych i na klasie średniej” – powiedział Krebber. Z kolei szef koncernu EON Leonhard Birnbaum jest zdania, że wstrzymanie rosyjskich dostaw doprowadzi do wielu bankructw. W podobnym tonie wypowiadają się przedstawiciele wszystkich branż niemieckiego przemysłu.
Musicie zrobić więcej.
Nie tylko szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kuleba, czy ukraiński ambasador domagają się większego niemieckiego zaangażowania w pomoc Ukrainie, ale także część niemieckich mediów żąda natychmiastowych reakcji, szczególnie teraz po ujawnieniu makabrycznych zdjęć pokazujących okrutne zbrodnie dokonane pod Kijowem. Ukraiński minister obrony Oleksij Resnikow nie ma wątpliwości: “To była zbrodnia wojenna. Tym powinien się zająć trybunał w Hadze, który będzie miał wiele dowodów zbrodni. Oczekujemy teraz nowego norymberskiego procesu. Wydaje mi się, że właśnie Niemcy znają historię procesu w Norymberdze najlepiej, chociaż tym razem proces musi dotyczyć rosyjskich faszystów” – powiedział dziennikowi “Bild Zeitung” Resnikow .
Waldemar Maszewski