Robert Grudzień: Naród bez kultury, bez teatru, bez dobrego słowa po prostu padnie, będzie agresywny

“Jeżeli będziemy odchodzili od kultury, to będzie coraz więcej agresji i Jan Paweł II zawsze przed tym przestrzegał. Naród bez kultury, bez teatru, bez dobrego słowa po prostu padnie, będzie agresywny” – mówi w wywiadzie dla Schuman Optics Magazine Robert Grudzień, polski kompozytor i animator kultury.

2023-08-08_122118

Polonez Ogińskiego “Pożegnanie Ojczyzny”, wykonuje – Robert Grudzień na organach kolegiaty w Wolborzu

Pana projekty są o tyle interesujące, że buduje Pan wspólnotę ludzi wokół bardzo konkretnych, chrześcijańskich wartości, można powiedzieć, że w duchu Roberta Schumana, bo on miał podobny sposób działania. Jakie owoce tego Pan widzi?

Robert Grudzień: Środkiem najpierw była muzyka i oczywiście przekraczamy granice muzyki, czy teatru i dążymy do tych wartości, które są dla mnie ważne, ale też są ważne dla świata. Gwałtowny rozwój technologiczny powoduje, że zaczynamy żyć w pewnym zamieszaniu, a ludzie, wciągnięci w pociąg wielkich szybkości, próbują trochę się zatrzymać. To jest powrót do przyrody, do wiejskich kapliczek i kościołów. Przy tym wszystkim współcześni ludzie są dość ambitni, wymagają pewnego poziomu, również jeśli chodzi o koncerty. Próbujemy to przez te moje projekty wykorzystać. Zresztą wiele z tego w ludziach obudziliśmy chociażby przez moje koncerty poświęcone gen. Kuklińskiemu, które organizuję już od dziesięciu lat. Odkryliśmy prymasa Wyszyńskiego we Wrociszewie koło Warki i myślę, że będzie to w przyszłości kontynuowane. Do tych wspólnot parafialnych zapraszamy najwybitniejszych artystów. Głównym moim współpracownikiem jest Alicja Węgorzewska, która daje świadectwo i historii i wiary, promocji patriotyzmu, ojczyzny i rodziny. To jest Olga Bończyk, która też coraz częściej występuje na naszych koncertach, czasem łączonych z Mszą świętą. Zresztą abp Depo powiedział kiedyś, że ludzie kultury będą musieli wziąć udział w porządkowaniu świata w duchu prawdziwych wartości. My to robimy. Jan Paweł II i prymas Wyszyński mówili, że naród bez kultury nie przetrwa, musi mieć korzenie, co też od lat powtarzam. W Stromcu, dziadek z babcią wychowali mnie z różańcem w ręku, na modlitwie – nie w fanatyzmie, ale w normalnej tradycji. Później rodzice. I to jest pewna siła.

Teraz jest wojna na Ukrainie, a mało kto pamięta, że gen. Kukliński jako pierwszy powiedział o Putinie, że jest to kolejny Stalin. Przestrzegał Zachód i był odżegnywany od czci i wiary. Dzisiaj jego krytycy zamilkli i przyznam, że nie wiem, co myślą. Trzeba pamiętać, że był on człowiekiem niezwykle wykształconym, niezwykle kulturalnym. Warto poznać te życiorysy. W Stromcu, podczas uroczystości rocznicowych jego urodzin co roku jest okazja, aby porozmawiać z mieszkańcami, którzy znali Kuklińskiego. To jest edukacja kulturalna przez historię, przez nasze wartości.

Czy próbował Pan, i z jakim skutkiem, przenosić to wszystko za granicę? To jest w końcu bardzo wielka wartość, którą możemy zaoferować Europie.

Kiedyś z tymi koncertami zjeździłem cały świat i całą Skandynawię. Od dziesięciu lat intensywnie promujemy naszą kulturę, historię, wartości i bohaterów. Nam zależy na tym, żeby ludzie zakochali się w polskim bohaterze, żeby tego bohatera chcieli poznać – przez literaturę, historię i dobrą muzykę. Współpracowałem z Krzysztofem Pendereckim i Krzysztofem Kolbergerem i im zawsze zależało, żeby te podstawowe wartości były promowane. Jeżeli będziemy odchodzili od kultury, to będzie coraz więcej agresji i Jan Paweł II zawsze przed tym przestrzegał. Naród bez kultury, bez teatru, bez dobrego słowa po prostu padnie, będzie agresywny.

To jest tak naprawdę oręż w tej walce ideologicznej, która w tej chwili się toczy chociażby między tymi dwoma cywilizacjami: cywilizacją życia i cywilizacją śmierci. To przecież też dokonuje się na płaszczyźnie kultury.

Dokładnie. Pewnym kręgom chodzi o to, żeby wszystko zrównać, albo nawet dalej – ześmiecić, żeby te wartości gdzieś pozamykać. To, co robimy, ktoś kiedyś nazwał sztuką elitarną, a to tak nie jest – słuchały nas dziesiątki tysięcy ludzi. Mówiliśmy o wartościach, ale poprzez kulturę, poprzez wielkie dzieła Mickiewicza, Słowackiego, Chopina, największych naszych twórców. Poprzez dzieła Prymasa Wyszyńskiego, Karola Wojtyły czyli Jana Pawła II. Uważam, że gdyby słuchano Jana Pawła II, to poprzez kulturę można naprawdę wiele zrobić. Doświadczyliśmy tego przez dziesięć lat występując w Skandynawii, w szczególności w Szwecji i Finlandii. Pokazaliśmy naszych bohaterów – to był ks. Jerzy Popiełuszko, Prymas Wyszyński, bp Chrapek, który wtedy właśnie zmarł po wypadku. Wszyscy byli w szoku, że współcześnie mamy obok siebie takich bohaterów. Później włączyły się w to szkoły i uzgodniły z nami, że my zrobimy koncerty, a oni programy o naszej kulturze, tej katolickiej. To był sukces potężny, gdyż nagle w ich ewangelickich kościołach mówiono o Janie Pawle II.

Wystarczy, że spotka się dwoje czy troje ludzi, to wspólnie coś zrobią. Natomiast jeżeli próbuje się ludzi skłócać – to, co mówiła caryca Katarzyna II, że trzeba napuścić ojca przeciwko synowi, syna przeciwko ojcu – wówczas następuje degradacja.

Caryca Katarzyna II też bardzo wyraźnie mówiła o tym, że trzeba zniszczyć w Polsce wszelkie wartości. Jeżeli już jesteśmy na tej kanwie kultury, to kultura pozbawiona wartości staje się antykulturą.

Dokładnie. Siła naszych kościołów – nie tylko wiary, ołtarza, ale tej tradycji 2000 lat, naszych zabytków – jest ogromna. To jest duża siła i dzięki naszemu Kościołowi świat jest lepszy i jeszcze nie jest tak źle. Weźmy wojnę na Ukrainie. To przede wszystkim księża katoliccy masowo pomagają, bo mają kontakty na Zachodzie, szczególnie w Polsce. Przecież w Polsce w każdym kościele, szczególnie w dużych miastach, są zbiórki żywności, pieniędzy, które później są wysyłane za granicę. Znam dyrektora Caritasu w Charkowie. Kiedy przyjeżdża, to mówi: “Słuchaj, na tamtych terenach, Zaporoże i Charków, to gdyby nie polski Kościół i Polacy zbierający jedzenie, to byśmy z głodu umarli. My wychodzimy do parku, rozdajemy ludziom jedzenie i wiecznie tego wszystkiego brakuje”. To idzie przez nasze kościoły.

Ale Kościół polski w ogóle ma takie tradycje w zasadzie od wieków – zarówno krzewienia, pielęgnowania kultury, jak i pomocy w takich sytuacjach.

Bo my wiemy, co to są wojny – co 50, co 100 lat mamy jakieś zagrożenie. 200 lat temu twórcy, jak Mickiewicz, Słowacki marzyli o tym, że będzie Polska. Jakąż oni mieli potrzebę serca! Przecież Chopin i Mickiewicz żyli zagranicą, dobrze im się powodziło, ale nie mieli tej Ojczyzny. Byli utalentowani jako twórcy, ale ich marzeniem była wolna Polska. My dobrze wiemy, co to jest wojna. Nasi dziadkowie, mój ojciec przecież też przeżył wojnę i ja też jestem takim człowiekiem wojny – wiem, co to jest wojna na Ukrainie. Pomagamy Ukrainie. Robiliśmy taki projekt “Podaj rękę Ukrainie”, ale to wszystko wynika z nauki Kościoła.

Wydaje mi się, że gdyby nie było Polski, polskich bohaterów – gen. Kuklińskiego, Prymasa Wyszyńskiego, św. Jana Pawła II – to ten świat byłby inny, a Polski by nie było, gdyby Polacy nie opierali się o tą tradycję. Przypomnijmy sobie Karola Wojtyłę, jak studiował w Rzymie, to popularyzował tam polski teatr. Wystawiali tam dzieła teatralne. Chciał księżom, swoim kolegom studentom pokazać polską kulturę i pierwszy spektakl, jaki grali to o bracie Albercie. I też w Belgii, w krajach Beneluxu również wystawiali takie dzieła. Chciał pokazać, że w Polsce był genialnie utalentowany Adam Chmielowski, który mógł zrobić wielką karierę, mieć swoje galerie, a on jednak od tego piękna odszedł, aby być w Kościele i pomagać ludziom. Jan Paweł II to zauważył, mówił zresztą, że brat Albert był dla niego wzorem, żeby odejść z drogi aktorskiej i być kapłanem. Ale Jan Paweł II, tak jak brat Albert, nigdy nie zrezygnował ze sztuki. Uczył nas, żebyśmy dbali o swoją kulturę, historię.

Jan Paweł II był papieżem, więc miał wpływ na rozwalenie Związku Sowieckiego, razem z Reaganem. To też była inicjatywa gen. Kuklińskiego. Wychowany był tutaj, rozumiał, co to jest wojna i też uprzedzał cały świat.

Razem z Maciejem Miecznikowskim, Olgą Bończyk, Jerzym Zelnikiem, Alicją Węgorzewską i kilkoma innymi aktorami młodego pokolenia próbujemy tę polską kulturę i historię promować, ale są osoby, którym to przeszkadza. Sam robię w roku około 200-300 różnych wydarzeń artystycznych w Polsce, ale z roku na rok jest coraz ciężej. A przecież ks. Jerzy Popiełuszko czy Prymas Wyszyński to jest dar dla naszego narodu i musimy o to wszystko dbać. Szukamy ludzi, którzy mogą pomóc. To jest takie sianie – siejemy i na owoce trzeba czekać. Jedno jest ważne: żeby te wartości krzewić, nie wolno się poddawać. Pewne rzeczy rozumie się dopiero po 20-40 latach. My przede wszystkim nie możemy się poddawać. Musimy cały czas podtrzymywać te polskie tradycje.

Czy to też jest recepta na budowanie naszych relacji z Zachodem? Wydaje mi się, że jest to metoda na sianie na Zachodzie. W końcu mamy dużą Polonię. Gdyby zwiększyć efekt skali, byłby to sposób na stworzenie soft power tych prawdziwych wartości i odbudowanie Europy, która przecież w tej chwili jest straszliwie zniszczona pod względem duchowym.

Można to wszystko zrobić, tylko zawsze są “rzeczy ważniejsze”. Ktoś mówi, że musi wyremontować sobie dom. Tymczasem – ja jestem tak wychowany przez dziadków – można troszkę biedniej. Jeżeli my będziemy pewne rzeczy odpuszczać, albo stwierdzimy, że zrobimy to kiedy indziej, to ktoś inny zrobi za nas coś innego.

W tym roku robimy projekt poświęcony Mikołajowi Kopernikowi. To jest ciekawa rzecz, że nie wszyscy wiedzą, iż jeden z największych Polaków, znany na świecie obok Jana Pawła II, Fryderyka Chopina, był Polakiem. Wiedza o nim jest powszechnie bardzo znikoma i kojarzy się go głównie z astronomią, a przecież był on człowiekiem wszechstronnie wykształconym, i matematykiem, i ekonomistą i kanonikiem.

Nasza kultura jest naprawdę bardzo bogata.